niedziela, 31 stycznia 2016

Od Muryo cd. Lydii

Szybka zdolność regeneracji, wzrok pełen wyrzutów. Nie mogłem trafić lepiej. Bo po wykonaniu połowy misji, gdy akurat chcę iść odebrać pieniądze trafiam na to coś. W idealnym momencie wybrałem drogę na skróty. Wtedy zobaczyłem tego wilka, na początku wydał mi się normalny, ale żaden normalny wilk nie może sam upolować tak dużej zwierzyny. Bluza i bandana, które miałem założone leżały teraz na ziemi. W reku trzymałem sztylet wykonany z jakiegoś metalu. Najważniejsze jest to, że srebro to nie było.
"Pieprzony pudel"- pomyślałem
Wadera wyszczerzyła kły. Nie powinienem mieć z nią większego problemu, jeśli nie przemieni się w wilkołaka. Pod tą postacią wszystko jest gorsze. Na szczęście to tylko pies.
W jednej chwili wilczyca poderwała się z ziemi i skoczyła w moją stronę. Uskoczyłem w bok. Nie chcę tracić na nią czasu, muszę to szybko rozegrać. Nawet nie dostanę za nią grosza.
Odskoczyłam na jedną z gałęzi drzewa. Przeciwniczka chyba nie chciała przybierać ludzkiej postaci. Słusznie, lepiej niech się nie wyda kim jest.
W głowie układałem sobie szybki plan. Musiałem się skupić. Odpowiednia runa, odpowiednia runa...
W czasie tych kilkusekundowych rozmyślań ten szczaw jakimś cudem dostał się na drzewo. W pośpiechu ułożyłem pierwszą lepszą runę- dymu. Oddaliłem się od przeciwnika. Nie miałem przy sobie prawie nic zrobionego z srebra. Jedynie kilka igieł. Wyciągnąłem jedną z nich i rzuciłem. Chyba trafiłem. Nie byłem pewien, celowałem przy użyciu jednego oka. Przeceniłem się. Gdy dym opadł zza mnie wyskoczyła ta wilczyca. Ważna zasada, aby nie pozwolić by wróg zaszedł cię od tyłu. Idiota ze mnie. Wadera naskoczyła mi na bark i wgryzła się. Poczułem ból, pieprzona prawa strona. Wyjąłem drugą igłę. Wbiłem ją na jakąś głębokość. Tym razem trafiłem. Po chwili puściła. Chwyciłem się za krwawiącą ranę. Posłałem jej przecinające spojrzenie. Wtedy coś powaliło mnie na ziemię. Poczułem jakby szorstką linę owijającą się wokół mojej kostki. Coś przeciągnęło mnie po ziemi. Chwyciłem nóż leżący na ziemi i wbiłem w "linę". Był to ogon; oślizgły, łuskowaty ogon.
Szybko wstałem i posłałem bestii chytry uśmieszek, który mogłaby zauważyć przez maskę. Szybko zsunąłem z oka przepaskę, którą zawiązałem teraz na czole. Jaszczury nie żyły w zgodzie ze wszystkimi. Zaatakowały też tą waderę. Nie tracą czasu przyłożyłem jednemu z moich przeciwników pięścią. Lekko się zdezorientował. Ruszyłem po moją bluzę. Miałem tam schowany pistolet i kilka kul. Gdy chciałem tam dotrzeć jeden z reptilian chciał mnie złapać. Wilczyca rzuciła się na niego i rozszarpała krtań. Miałem ochotę sam zatłuc to ścierwo, ale ona mnie uprzedziła.
Chwyciłem za broń. Wilkołak walczył. Dwa strzały. Ciała opadły. Wadera wyszła spod dwóch jaszczuroludzi. Spojrzałem na nią czerwonym okiem. Chwyciłem swoje rzeczy i odskoczyłem na drzewo, biegnąc w kierunku Silver.

Lydia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz