sobota, 16 kwietnia 2016

Od Evie CD Ariki

 Rzuciłam jeszcze dziewczynie krótkie spojrzenie po czym zaczęłam się rozglądać za jakimś autobusem który by nas wywiózł trochę bardziej na obrzeża miasta. W końcu znajdowałyśmy się prawie z centrum. Nie było sensu tracić czas na wychodzenie z miasta. Jest! W końcu dostrzegłam jak na przystanek podjeżdża sto osiemdziesiątka. Szybko pokazałam Arice pojazd po czym zaczęłam biec w jego stronę a ona za mną. W ostatnim momencie udało nam się wsiąść. Odetchnęłam z ulgą i zaśmiałam się wraz z moją towarzyszką. Wypatrzyłam dwa miejsca na których się usadowiłyśmy. Teraz przed nami było już tylko dziesięć – piętnaście minut czekania na nasz przystanek. Usiadłam przed oknem, więc w obecnym czasie podziwiałam krajobraz miasta, za to Arika zajmowała się spoglądaniem na ludzi.
- A ty gdzie pracujesz? – wypaliłam po chwili. Spojrzałam na dziewczynę a na gwałtownie odwróciła głowę w moją stronę.
- Jestem nauczycielem z szkole muzycznej – powiedziała po czym znów odwróciła wzrok. Hm… Szkoła muzyczna? No proszę, podobne zainteresowania chyba mamy, ale czy ja kiedykolwiek jakoś mówiłam jakoś dużo o mojej muzyce? Raczej nie i chyba tak pozostanie. Ech…
- To chyba tu – rzekła cicho Arika zwracając moją uwagę. Spojrzałam na wyjście z pojazdu. Pokiwałam głową i powoli wstałam po czym skierowałam swe kroki w stronę ruchomych drzwi. W końcu wysiadłyśmy i stanęłyśmy na ziemi. Rozejrzałam się po okolicy by się obeznać. W końcu ruszyłam w określonym kierunku a dziewczyna za mną. Między nami nadal trwała cisza którą żadna z nas na razie nie przerwała.
- Długo pracujesz w klubie? – rzuciła mi szybkie pytanie Arika. Spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami.
- Już nie liczę tego czasu. Dobrze mi tam, a chwil szczęścia nie powinno się odliczać – uśmiechnęłam się w stronę dziewczyny po czym dodałam – A ty? Jak długo jesteś nauczycielem muzyki?
- Chwil szczęścia nie powinno się odliczać – zacytowała mnie i uśmiechnęła się przyjaźnie. Zaśmiałam się lekko.
Czas podróży na Wiśniowe Urwisko miną nam niezwykle szybko. Jak wcześniej mało było z rozmowy, to teraz więcej. Miło było, a nawet w pewnym momencie poza miastem zmieniłyśmy się w wilki. W końcu ile można iść na dwóch kończynach? Całe nasze szczęście, że już docierałyśmy na miejsce.
- To… Już tu – wysapałam widząc w oddali wiśniowe drzewa oraz czerwona ciecz – lawę. Wraz z Ariką zmieniłyśmy się z powrotem w ludzi i ze spokojem weszłyśmy na obszar zamieszkiwany przez głównie latające zwierzęta.
- Woah… – powiedziała Arika zachwycona całym miejscem rozglądając się dookoła.
- Tak, robi wrażenie – zaśmiałam się lekko. Spacerowałyśmy pomiędzy wyschniętymi drzewami jak i tymi zdrowymi. Przeskakiwałyśmy małe strumyki lawy i próbowałyśmy wpatrzeć jakiekolwiek magiczne stworzenia.
- Patrz! – rzuciłam po chwili i wskazałam palcem na niebo gdzie dało się zobaczyć dwójkę ogromnych bestii – smoków. Obecnie toczyły między sobą walkę, dlatego odsunęłyśmy się od nich trochę. Z zachwytem podziwiałyśmy majestat tych istot w walce. Ach, piękne i rozłożyste skrzydła, ogromne łby i pomimo dużego ciała, ta wrodzona gracja. Po chwili smoki dały sobie spokój i odleciały do siebie.
- Cudnie – wyszeptałam oczarowana stworzeniami.
- Tak, wspaniale – zgodziła się Arika.
Ruszyłyśmy dalej w poszukiwaniu… Hm… Właśnie, czego? Przygody? Spokoju? Tajemniczego miejsca? Po chwili jednak odpowiedź na to pytanie została wyjaśniona.
- Słyszałaś to? – powiedziała to mnie moja towarzyszka.
- Niby co? – zapytałam gdy po chwili usłyszałam ciche, ochrypnięte skomlenie.
- Teraz na pewno to słyszałaś! – rzekła dziewczyna. Pokiwałam twierdząco głową.
- To gdzieś tam – wskazała dziewczyna palcem na wyschnięte zarośla. Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo po czym skierowałyśmy nasze kroki w kierunku pokazanym wcześniej przez Arikę. Powoli i ostrożnie przeszłyśmy przez suche rośli i ujrzałyśmy tam małe stworzonko, a dokładniej młodego gryfa. Sięgał gdzieś tam do kolan, a pazury i skrzydła nie było jeszcze bardzo wyrośnięte. Był pokaleczony i chyba miał zwichnięte skrzydło. Przełknęłam głośno ślinę wraz z Ariką.


<Arika? Wybacz, że tak dłuuugo – urwanie głowy ;-;. A co do opowiadania: co robimy? xd I wybacz, że tak trochu nijako…>

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Lea Stark

Lea Stark

"TO O CZYM MYŚLISZ
I TAK CIE DOPADNIE."


|| Pseudonim ||
 -
|| Płeć ||
 Kobieta
|| Orientacja ||
 Hetero
|| Wiek ||
 23 lata
|| Urodziny ||
 26.04
|| Runo ||
 Znajduje się ona na wewnętrznej stronie lewego przedramienia.
|| Praca ||
 Pracuje jako barmanka, jednak jest to przykrywka do czegoś innego...
|| Charakter ||
 Na co dzień jest ona łagodną i opanowaną kobietą. Zawsze stara się znaleźć jakieś pozytywy. Z twarzy rzadko kiedy schodzi jej delikatny, tajemniczy uśmiech. Jest bardzo inteligentną młodą istotą. Szybko uczy się wszystkiego co nowe i ciekawe. Mimo jej optymistycznego podejścia do świata jest bardzo tajemnicza. Nie opowiada prawie nikomu o swojej przeszłości oraz umiejętnościach. Twierdzi, że im ludzie mniej o niej wiedzą tym mniejszą krzywdę mogą jej wyrządzić. Mimo tego, że Lea lubi walczyć to nie krzywdzi nikogo bez potrzeby. Mimo przyjaznego podejścia do ludzi jest nieufna i bardzo ostrożna w doborze słów podczas pierwszych rozmów z nieznajomymi.
Jednak niech nie zwiedzie Cię ta dobra strona dziewczyny. Bardzo mało kiedy wpada w gniew, a jeszcze rzadziej przestaje nad sobą panować. Lea jest niczym woda. Raz cicha i spokojna, a za chwilę nieprzewidywalna i gotowa pozbawić życia wszystkiego co stanie jej na drodze. Przed podjętą przez siebie decyzją nie cofnie się nigdy. Jest uparta ale i bezpośrednia. Mówi tylko prawdę, nawet taką która rani innych. Wie kiedy ma siedzieć cicho i nic nie mówić, a kiedy wyrazić swoją opinię. Nauczyła się jak ma zachować w każdej sytuacji. Jest niezwykle wyrozumiała i cierpliwa. Za swoich bliskich jest gotowa wskoczyć nawet w ogień. Po tym co przeżyła nic nie jest w stanie złamać jej psychicznie, jest też znacznie dojrzalsza niż większość jej rówieśników. Chodź zdarza jej się zrobić coś spontanicznego, głupiego i szalonego. Uważa, że dzięki takim chwilom jej życie nie staje się monotonne i nudne.
|| Umiejętności ||
 Niezwykle szybko się uczy i zapamiętuje, znacznie szybciej niż normalny człowiek. Potrafi bardzo dobrze planować, a jeszcze lepiej kombinować. Zna się na medycynie. Wspinaczka oraz pokonywanie przeszkód są mocnymi stronami dziewczyny. Jest szybka, silna i zwinna. Ucieknie z każdego miejsca. Znakomicie jeździ konno, a jeszcze lepiej walczy. Ma coś w rodzaju szóstego zmysłu. Nie należy do najlepszych pływaków, ale nie utonie i może przepłynąć spory kawałek. Umie grać na gitarze i tańczyć.
|| Historia ||
 Od kiedy pamięta nie zaznała normalnego życia. Jej rodzice byli jednymi z najlepszych łowców na świecie. Swoją córkę od dnia narodzin nie traktowali jak dziecka tylko jak jednego członków zespołu. Lea nie miała normalnego dzieciństwa. Od piątego roku życia była zabierana na polowania, nie brała w nich udziału tylko patrzyła i uczyła się co ma robić. Codziennie ćwiczyła do utraty sił, aż rodzice nie wynosili jej z sali.
W wieku trzynastu lat zabiła pierwszego demona, wtedy to dostała Runo. Po tym wydarzeniu jej rodzice zniknęli, po prostu ją zostawili. Lea błąkała się po świecie zabijając innych i łapiąc się każdej możliwej pracy. Od jakiś dwóch lat mieszka tutaj.
|| Aparycja ||
 Wzrost: 160 cm
Waga: 54 kg
Kolor Oczu: Szaro-lazurowe
Kolor Włosów: Czarne
Inne: Lea jest szczupłą kobietą. Natura obdarzyła ją dość sporym biustem i długimi zgrabnymi nogami. Na twarzy widać bliznę. Jest ona jedną z wielu pamiątek po walkach które wygrała. Często spina włosy w wysoki kucyk.
|| Głos ||
 Come Little Children
|| Ciekawostki ||
 ~Ma uszkodzone ciało migdałowate, a dokładniej nie czuje strachu.
~Jest naprawdę niesamowicie wygimnastykowana, zwinna, silna i wytrzymała
~Lea jest słuchowcem i wzrokowcem
~Uzależniony od treningów sztuk walk
|| Zainteresowania ||
 ~Kocha duże koty (tygrysy, lwy, jaguary itp) wie o nich dosłownie wszystko i wie jak się nimi zajmować
~motocykle (naprawa, tuning, motocross, enduro itd.)
~Parkour
~Gra na gitarze
~Graffiti
|| Lubi ||
 ~Lato
~Nocne spacery
~Oglądanie gwiazd
|| Nie lubi ||
 Głupich ludzi
|| Partner ||
 Szuka kogoś przy kim jej serce zacznie szybciej bić
|| Rodzina ||
 Nie chce o tym rozmawiać
|| Broń ||
 Wszystko co wpadnie jej w ręce... Dosłownie.
|| Inne zdjęcia ||
 -
|| Sterujący ||
 RamsayB

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Od Daenerys CD Samuel'a

 Godzina siedemnasta. Błogi spokój i cisza (oczywiście jak wrócę do mojej oazy, czytaj: mieszkania), właśnie pakuję swoje rzeczy do torebki. Już jesz połowa miesiąca, a ja nawet połowy normy nie wyrobiłam. Huhu, będę długo rozmawiać z moją kierowniczką, nie ma co.
Wyszłam pośpiesznie z budynku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu. Zaznać świętego spokoju i jutro znowu iść na dziewiątą do roboty... Weźmy do tego jeszcze studia. O mój Boże.
Gdy dotarłam na miejsce, weszłam do domu tylko po to, żeby rzucić torebkę w kąt, przebrać się w jakieś dresy i pójść na spacer. Tak, zdecydowanie tego potrzebuję.
Gdzieś tam w lesie... Tak... ;-;
Pół godziny już biegłam przed siebie, nawet wcale się nie zmęczyłam... No, może trochę. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, by sprawdzić godzinę, osiemnasta. Super.
W tym samym czasie dostałam SMS'a
Od: Bijacz <3
Jutro nie idziesz do pracy, wiem, że się cieszysz. Też nie znoszę tej su*i.
Wyśpij się :*
TAK! O tym marzyłam! Mogę się w końcu wyspać! Jeah!
A jeśli chodzi o "Bijacz <3", to jest to Clarie. Jedyna dziewczyna, z którą się tam dogaduje. Reszta to sami faceci. Czyli można powiedzieć, że od zawsze lepsze relacje miałam mężczyznami niż z kobietami.
Jednym słowem...
Jestem "chłopczycą".
Nie każda dziewczyna strasznie klnie, lubi alkohol, motoryzację, chodzi w dresach i stawia większość swojej pensji na nielegalnie wyścigi samochodowe.
Przystanęłam na chwilę i usiadłam pod drzewem. Potwierdzam, zmęczyłam się.
Po chwili usłyszałam kroki, czułam, że ta osoba stoi jakiś metr ode mnie.
- Czego?! - warknęłam na przybysza.
Ach tak, zmęczenie daje o sobie znać...

< Sorry, od dłuższego czasu nikt nie chce mi odpisać... Padło na ciebie :P >

poniedziałek, 28 marca 2016

Od Rakshy CD Adam'a

  - Tam było pół miliona do cho*ry! - krzyknęłam, łapiąc się obydwiema rękami za głowę. To nie może być prawda!
 - Ile?!
 - Ponad pięćset tysięcy dolarów... w gotówce - głos zaczynał mi się łamać - to były moje jedyne pieniądze, a nawet jeszcze nie opłaciłam mieszkania na ten miesiąc. Wstałam i poszłam do salonu po portfel. Ktoś okradł mnie z moich jedynych oszczędności. Rozglądnęłam się po pokoju ze łzami w oczach. Gdyby był to tylko tysiąc, to srał go pies... ale to jest w ciul mamony! Ja za to mogłabym kupić pierdyliard i jeszcze trochę ciastek. Wyciągnęłam trzęsącą się ręką skórzany, czarny portfel z torebki. Wzięłam parę głębokich wdechów i zajrzałam do środka. Zostały mi tylko dwie stówy do końca kwietnia... Usłyszałam za sobą kroki... Odwróciłam się, a tam stał Adam z ładnie zapakowaną kopertą.
Rzuciłam się na nią, jak wygłodniały tygrys na swoją ofiarę. Szybko rozerwałam otwarcie i wyciągnęłam kartkę, na której było napisane:
"Raksho, moja droga koleżanko. Pozwoliłem sobie pożyczyć ograbić cię z forsy. Co prawda, nie było tam tego dużo, ale jak na razie wystarczy.
 - LS"
 - No szlag by go trafił! - rzuciłam list na podłogę i pod wpływem emocji zaczęłam po niej skakać. Pewnie wyglądałam jak idiotka, bo Adam zanosił się od śmiechu - czego rżysz pacanie?! - warknęłam. Ten tylko wzruszył ramionami.
Gdy trochę ochłonęłam, zsunęłam się na podłogę i zaczęłam ryczeć.
 - Ty naprawdę masz wahania nastroju. W ciągu pięciu minut byłaś przerażona, wku*iona i załamana jednocześnie. - przytulił mnie.
 - Ostatnio jej libido podskakiwało - usłyszałam. Gwałtownie obróciłam się i spojrzałam w podkrążone oczy Lydii. Włosy miała rozczochrane. Pojedyncze kosmyki spływały jej po twarzy, a na sobie miała najzwyklejsze dresy. Cała ona.
 - Co ty tu robisz? - spytałam, szybko wycierając łzy, które falami płynęły mi po policzkach. Wstałam i podeszłam ją przytulić.
 - Ano, tak wpadłam w odwiedziny. Przyszłam jeszcze tak gdzieś godzinę temu. Niestety, uprzedził mnie jakiś rudy koleś w garniaku. - opowiadała. - Wyglądał mi na podejrzanego typa, więc zaczęłam go śledzić. Po prawie dziesięciu minutach wyszedł z mieszkania, zabierając ze sobą jakąś czarną teczkę. Lazłam za nim aż do drewnianej chatki w lesie... A tak na marginesie, masz coś do żarcia?
Stałam oszołomiona z rozdziawioną buzią, wpatrując się w Lydię, która zmierzała w podskokach do lodówki. Otworzyła ją, wyciągnęła pęt kiełbasy i zaczęła go pałaszować. Potrząsnęłam głową, przywracając tym siebie do normalnego stanu, złapałam Adam'a za rękę o skierowałam się do drzwi, rzucając po drodze szybkie: zaraz wracam"... Dodałam do tego "pilnuj domu" i wybiegłam z mojego domowego zacisza.
Znam dwóch rudych chłopów w tym mieście, jeden to mój szef, a drugi to sprzedawca w sklepie, lecz zważając na podpis... To rudy sprzedawca Leon Sword mnie ograbił z oszczędności. Zabije tego pieprz*go ciula jak tylko stanie na mojej drodze. Wydłubie mu oczy i wsadzę mu je w d*e... Albo nie, pobawię się jego wnętrznościami i przytrzymam go przy życiu tak długo, jak tylko się da... A ja mu zaufałam... Doradzał mi jakie wino jest dobre, które mięso lepsze, ale nie! On ku*a musiał mnie okraść! Oj, będzie cierpiał, nie ma co.
 - Raksha? - spytał Adam, gdy wchodziliśmy coraz głębiej w las.
 - Ugh, co znowu? - mruknęłam obojętnie, co chwilę próbując wyczuć zapach rudzielca.

< Adaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam? Ciuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuulu?
:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) >

niedziela, 27 marca 2016

Od Danielli CD Nick'a

- Mam dla Ciebie propozycję. W końcu teraz nie masz gdzie mieszkać, więc... Może chcesz nocować u mnie?- wyjechałam z propozycją dla Nick'a.
- Wiesz, mam też...
- Ale masz mnie- przerwałam mu.
Niech se ma przyjaciół, niech se ma znajomych, niech se ma kolegów, ale niech pamięta, że ma mnie... Nie musiałam go szczególnie przekonywać, mój wzrok był wystarczający.
- Przekonałaś mnie... Tylko... Muszę chodzić normalnie do pracy, więc wrócę do domu i zabiorę jakieś swoje rzeczy.
- Jasne, idź.
Chłopak wyszedł z mojego mieszkania. Rzuciłam się na łóżko. Co ja robię? Chyba na prawdę mnie poje*ało do końca. Byłam szalona, ale nie aż tak. Przecież co sobie pomyślą znajomi? Może było to głupie... No, ale jesteśmy jak rodzeństwo i wspieramy się od zawsze, więc czemu miałabym odmówić mu pomocy teraz? Teraz kiedy ma zniszczone mieszkanie? Nie, nie, nie. To był dobry pomysł. Trzeba sobie pomagać. Trzeba... W tym momencie przed oczami ukazał mi się chłopak z wcześniejszych zdarzeń. Na moich policzkach, znowu spłynęły łzy. Poczułam skurcz w brzuchu. No nie! Zapomniałam... Poszłam do łazienki, gdzie spędziłam około 10 minut na pielęgnacji rany. Wyszłam z domu. W jakimś sensie byłam na siebie wkurzona, a czemu to nie wiem. Szybkim krokiem doszłam do granic miasta. Wchodząc do lasu zwolniłam. Dawno nie ćwiczyłam. Trzeba by trochę popracować. Najpierw rozżarzyłam ogień na kilku patykach. Zaczęło się delikatnie palić. Kiedy ogień wzrósł podniosłam rękę i zrobiłam jeden krótki ruch. Wiatr zawiał i zdmuchnął płomień. No to dalej. Ponownie zapaliłam ściółkę. Tym razem woda. Złożyłam dłonie. Powoli je otwierając tworzyłam 'wodną kulę'. Kiedy osiągnęła już rozmiary adekwatne do rozmiarów swego 'przeciwnika', puściłam ją lekko w stronę ognia. Szzzzzzzzzz... I już nie ma ognia. Wszystko mam opanowane. Strasznie interesuje mnie światłość i mrok. Chciałabym się ich nauczyć... I nawet to zrobię. Może mi się przyda. Ból znowu wkroczył w mój brzuch. Oparłam się o pobliskie drzewo. Muszę coś z tym zrobić... Długo tego nie ukryję znając moich przyjaciół... Zrobiłam kilka kroków. Nie, nie wytrzymam. Miałam mroczki przed oczami, zrobiło mi się słabo. Upadłam.
~*~
Nie wiem ile czasu minęło. Raczej nie dużo, jest tylko trochę ciemniej. Usiadłam. To nie ma sensu... Wyjęłam papierosa i zaczęłam szukać zapalniczki, czy zapałek. W końcu nie znalazłam i 'zapaliłam sobie palca'. Dotknęłam nim końcówki papierosa. Kiedy zaczęłam palić, ktoś podszedł z tyłu i zabrał mi papierosa z ręki. To był Nick.
- Dann, nie pal, to szkodzi zdrowiu...- powiedział chłopak paląc moją fajkę.
- I kto to mówi? Ten co nigdy nie pali? Zabierasz mi, pouczasz mnie i palisz...
Zaczęliśmy się śmiać. Razem wypaliliśmy papierosa.
- To co idziemy?- zapytałam.

<Nick?>

sobota, 26 marca 2016

Od Ariki CD Evie

- W sumie... to nie zastanawiałam się nad tym - odpowiedziałam
Nie sądziłam nawet, że przyjdę do tego klubu. Po powrocie do domu, nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu, więc postanowiłam, że pójdę na jakiś krótki spacer. W sumie trochę bezwiednie trafiłam pod ten klub. Trochę stałam pod drzwiami, zastanawiając się czy wejść, cz iść dalej.
Gdyby ktoś zapytał, dlaczego weszłam, chyba nie potrafiłabym dać jasnej odpowiedzi. Sama do końca nie wiem, dlaczego to zrobiłam.
- Hm.... a masz jakieś konkretne ulubione miejsca? - spytała.
- Cóż. Lubię mało tłoczne miejsca. - mówię nieśmiało. - Ale jestem tu nowa i nie znam jeszcze terenów.
Miejsca z dala od ludzi. Od wrzawy, hałasów, kłopotów i problemów.
- Byłaś nad Wiśniowym Urwiskiem?
Spojrzałam się nad nią lekko zaskoczona.
- Słyszałam o tym miejscy, jednak jeszcze tam nie byłam.
- Jeśli chcesz, możemy tam pójść. Jedynymi istotami, które tam przebywają to smoki, czy feniksy. - uśmiechnęła się.
Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Muszę przyznać, że jetem ciekawa tego miejsca.

< Evie? Takie trochu o niczym to moje opowiadanie XD >

piątek, 25 marca 2016

Samuel Poe

Samuel Poe


CZASU NIE COFNIESZ,
HISTORII NIE ZMIENISZ.


|| Imię i nazwisko ||
 Samuel Poe
|| Pseudonim ||
 Sam
|| Płeć ||
 Mężczyzna
|| Wiek ||
 23 lata. Tak przynajmniej wszystkim mówi.
|| Urodziny ||
 29.02
|| Orientacja ||
 Hetero
|| Historia ||
 Jego historia nie zaczyna się zbyt ciekawie... Samuel był po prostu wpadką. Od samego początku jego ojciec powtarzał mu, że jakby mógł to by go tu nie było. Nigdy nie zaznał miłości ojca, której potrzebuje każdy chłopiec w dzieciństwie. W gruncie rzeczy był wychowywany przez matkę, ojciec nigdy go nie uznał. Jego matka była wojowniczką . Uczyła go sztuki walki i przetrwania. Chłopak był naprawdę dobry w tym co robił. W wieku szesnastu lat był jednym z lepszych wojowników w kraju. Wtedy to jego matka zmarła, a on musiał się wynosić. Zajmował się przeróżnymi rzeczami, zwiedził pół kraju w poszukiwaniu miejsca dla siebie.
|| Żywioł ||
 Śmierć i Ogień
|| Hierarchia ||
 Omega
|| Stanowisko ||
 Łowca
|| Praca ||
 Własne studio tatuażu
|| Charakter ||
 Może zacznijmy od jakiś pozytywów. Jest on odpowiedzialnym mężczyzną. Nie boi się wyzwań, które stawia przed nim życie. Nie raz pokazało mu jakie jest bezlitosne i okrutne. Po każdej porażce staje się silniejszy. Od kiedy pamięta los podkładał mi kłody pod nogi przez co upadał lecz zawsze podnosił się i szedł dalej jakby nigdy nic się nie stało. Nikogo nie prosił o pomoc, od kiedy tylko pamięta musiał sam sobie radzić ze swoimi problemami. Oprócz matki w dzieciństwie nie miał nikogo na kim mógł polegać oraz zaufać. Jest gotów oddać swoje życie i wszytko to co ma by znowu wrócić jej życie. Jego serce jest ogromne, lecz nie dla wszystkich. Stara się pomagać biednym i potrzebującym. Wie bardzo dobrze, że każdy jest od kogoś zależny. Wyznaje zasadę "mowa jest srebrem, lecz milczenie jest złotem". Potrafi trzymać język za zębami, nie wyda nikogo i nigdy. Chłopak jest bardzo odważny. Pośród ludzi chodzą opowiadania o jego odwadze, inteligencji i umiejętności kombinowania. Potrafi załatwić niemal wszystko. Bez względu na wszystko, dotrzyma danej obietnicy. Jeśli już coś komuś obieca to ta osoba może czuć się zaszczycona. Nie robi tego dla wszystkich.
 Z drugiej jednak strony Samuel zawsze robi to co chce i co mu się podoba. Nienawidzi przyjmowania rozkazów, jak twierdzi jest sam sobie panem. Trzeba się pilnować z tym co się przy nim mówi. Lubi łapać innych za słówka, a poza tym zapamiętuje każdą informację o innych. Zna bardzo dobrze dworską etykietę lecz nie stosuje ich zbyt często. Jest niezwykle bezpośrednim mężczyzną. Zawsze mówi to co chce i kiedy chce. Czasami nie zwraca uwagi na kulturę językową. Chłopak jest wredny i nie ukrywa tego, chodź czasem potrafi być miły. Ma bardzo luźne podejście do życia, w skrócie żyje chwilą. Jeśli coś sobie postanowi to, to zrobi prędzej czy później. Jest niezwykle zdeterminowany. Nic nie jest w stanie go złamać fizycznie oraz psychicznie. Jako król złodziei surowo przestrzega zasad, wymaga tego też od innych. Jeśli ktoś coś przewinie nie ujdzie nikomu to płazem, czuje się za nich odpowiedzialny. Nic, ani nikt nie jest w stanie zmienić jego zdania. Niestety jest on też bardzo porywczy i impulsywny. Od walki nigdy nie ucieknie. Sprowokowany będzie walczył za wszelką cenę i do końca. Nie zależnie od tego kogo będzie miał za przeciwnika. Bezbronnej kobiety nigdy nie uderzy. Natomiast jeśli któraś rzuciłaby się na niego z nożem i wiedziałby, że umie walczyć to wtedy stanąłby do pojedynku. Brzydzi się głupimi ludźmi, nie rozmawia z takimi osobami, wręcz unika ich jak ognia i nie próbuje nawet ukryć obrzydzenia. Potrafi zaplanować wszytko.
 Nie jest typem romantyka, więc jego związki nie trwają zbyt długo. Można powiedzieć, że kończą się szybciej niż się zaczynają. Lubi flirtować z kobietami, często owija sobie niektóre głupsze wokół palca. Jeszcze żadnej się nie udało jego omamić. Zapowiada się na to, że tak zostanie, ale nikt nie zna przyszłości.
 Samuel kocha ryzyko i adrenalinę, która towarzyszy mu każdego jednego dani. Nauczył się jak sprawnie maskować wszystkie swoje emocje. Jeśli przywdzieje swoją "maskę" nikt nie jest w stanie powiedzieć jakie emocje nim władają. Nie ufa nikomu z wyjątkiem tych trzech najbliższych jego sercu osób. Swoje problemy rozwiązuje sam, nikogo nie prosi o pomoc. Nie ma wyrzutów sumienia. Kocha otwarte przestrzenie, a szczególnie las. Jego matka mówiła na niego "wilk wiatru", zawsze wtedy gdy coś nabroił. Ze względu na jego nieokiełznany, dziki charakter i jego żywioł jakim jest powietrze. Jest nieuchwytny i wolny. Kilka razy jednak zdarzyło się, że trafił w dyby. Jednak zawsze uciekał.
 Obiecał sobie, że nigdy nie będzie jak William i jeśli kiedyś zostanie ojcem nigdy nie opuści swojego dziecka.
|| Umiejętności ||
 Chłopak niezwykle szybko się uczy i zapamiętuje, znacznie szybciej niż normalny człowiek. Potrafi bardzo dobrze planować, a jeszcze lepiej kombinować. Ma mocną głowę do alkoholu. Zna się na medycynie i na psychologi, jest samoukiem. Wspinaczka oraz pokonywanie przeszkód są mocnymi stronami chłopaka. Nieraz uratowały mu skórę. Nie ma drugiej osoby, która jest tak szybka, silna i zwinna jak on. Ucieknie z każdego miejsca. O dziwo Samuel bardzo ładnie śpiewa i recytuje. Znakomicie jeździ konno, a jeszcze lepiej walczy. Niezależnie od tego czy siedzi na koniu, czy stoi na ziemi, czy ma broń czy też nie walkę opanował do perfekcji. Ma coś w rodzaju szóstego zmysłu. Nie należy do najlepszych pływaków, ale nie utonie i może przepłynąć spory kawałek. Nie da się owinąć nikomu wokół palca. Najlepiej z tego wszystkiego i tak idzie mu tatuowanie i malowanie.
|| Broń ||
 Umie walczyć wszystkim, nie potrafi wybrać jednej broni.
|| Lubi ||
 -Walczyć
 -Czytać
 -Malować
 -Biegać
 -Bawić się swoimi mocami
|| Nie lubi ||
 -Głupich istot
 -Kotów
 -Chłopaków w rurkach i pustych dziewczyn
 -Truskawek
|| Boi się ||
 Swojej przeszłości
|| Zainteresowania ||
 -Motoryzacja
 -Medycyna
 -Sztuki walki
 -Malowanie, szkicowanie, tatuowanie, graffiti
 -Taniec
|| Rodzina ||
 Matka- Kim (nie żyje)
 Ojciec- William (nie wie czy żyje czy nie)
|| Zauroczenie ||
 Szuka jakiejś wyjątkowej dziewczyny. Która będzie potrafiła wpłynąć na jego życie i decyzje. Takiej, która nie znudzi mu się po jednej nocy.
|| Partner ||
 -
|| Ex ||
 Trochę ich było... Nie wszystkie pamięta
|| Potomstwo ||
 -
|| Głos ||
|| Inne ||
 -Nie czuje żadnego bólu. To wszystko przez analgezje
 -Agnostyk
 -Kiedyś produkował zajmował się handlem i produkcją narkotyków. A dokładniej metamfetaminą, nikt nie tworzył tak czystego towaru jak on.
|| Skargi/Pochwały ||
 0/0
|| Kontakt ||
 Howrse: RamsayB

Fuyu Matsuda

Fuyu Matsuda

NA MOJE SERCE SPADŁ 
ŚNIEG WSPOMNIEŃ...
ZAMARZŁO. 

 
|| Imię i nazwisko || 
 Fuyu Matsuda

|| Pseudonim ||
Wszyscy raczej zwracają się do niej po imieniu, jednak niektórzy mówią na nią Kōri (lód).

|| Płeć ||
 Kobieta

|| Wiek ||
 17 lat

|| Urodziny ||
 24 grudnia

|| Orientacja ||
 Hetero


|| Historia ||
Historia Fuyu nie jest jakaś zadziwiająca, okropna, nic z tych rzeczy. Miała dostatnie życie i kochających rodziców - jednym słowem niczego jej nie brakowało. Jednak w pewnym momencie odczuła, że... Po prostu tam nie pasuje. Dlaczego? Sama nie wie. Nic nie robiła całymi dnami, tylko snuła się z kąta w kąt. Pewnej nocy zostawiła na stole w kuchni pożegnalny list do rodziców, spakowała się i po prostu wyszła. Na początku nie mogła znaleźć sobie dobrego miejsca do życia, ale w końcu poznała Daniellę. Bez wahania zgodziła się przyjąć ją do swojego klanu.

|| Żywioł ||
Śnieg i lód - towarzyszyły jej praktycznie od urodzenia.

|| Hierarchia ||
 Omega

|| Stanowisko ||
Tropicielka.

|| Praca ||
Jest zawodowym jeźdźcem - bierze udział w różnorakich zawodach, jednak i uczy innych jeździć konno.

  || Charakter ||
Fuyu jest osobą spokojną, opanowaną i, można powiedzieć, wstydliwą, lecz bywa czasami i agresywną, jeżeli się ją zdenerwuje. Dla obcych często bywa chłodna i obojętna. Nie ufa pierwszej lepszej osobie, ciężko zdobyć jej zaufanie. Gdy pozna się ją bliżej, jest całkiem inną osobą, jest wtedy miła, opiekuńcza i troskliwa. Dotrzymuje danego słowa i obietnic, jest lojalna i wyrozumiała, chociaż czasami bywa uparta. Jest jednak osobą aspołeczną, nie lubi przebywać w dużym gronie osób, dlatego trzyma się od innych z daleka, co w klanie nie bywa łatwe. Zazwyczaj wydaje się być niepozorna, jednak jest to błąd, bo jeśli chodzi o zabijanie, potrafi mordować z zimną krwią, satysfakcją i chęcią. Skrywa uczucia w sobie, nie chce by ktokolwiek wiedział, czy jest smutna, czy wesoła, wszystkie te emocje skrywa pod kamienna twarzą.

|| Umiejętności ||
Co prawda to prawda, zbyt silna nie jest. Odznacza się jednak szybkością i zwinnością. Dobrze się wspina i wysoko skacze. Wie, gdzie uderzyć, żeby bolało. Jest świetną nożowniczką.

|| Broń ||
Raczej walczy wręcz albo z pomocą swojego żywiołu, jednak zawsze ma przy sobie sztylet.

|| Lubi ||
❄ Zimę
❄ Jazdę konną
❄ Sowy
Niezapominajki
❄ Czytać
Zieloną herbatę.

|| Nie lubi ||
❄ Motyli
❄ Lata
❄ Zapachu ściętej trawy

|| Boi się ||
Pająków. Tsaa...

|| Zainteresowania ||
❄ Jazda konna
❄ Gra na skrzypcach i flecie poprzecznym
❄ Śpiew
❄ Strzelanie z łuku

|| Rodzina ||
Matka - Yumiko Matsuda
Ojciec - Kakashi Matsuda

|| Zauroczenie ||
Raczej brak, ale kto wie?

|| Partner ||
Brak.

|| Ex ||
Jak już wspominałam, jest nieco aspołeczna, więc starała się nie wchodzić w bliższe kontakty ani z mężczyznami, ani z kobietami.

|| Potomstwo ||
Brak.

|| Głos ||

|| Inne ||
 Ma swojego konia, Starkiller'a.
 Nosi soczewki kontaktowe.

|| Skargi/Pochwały ||
 0/0

|| Kontakt ||
 Howrse: Tresowany Ananas

poniedziałek, 21 marca 2016

Od Adama CD Rakshy

-Co robimy? - uniosłem brew. - Patrząc na ciebie, myślę, że powinnaś się przespać. A ja jeszcze nie wiem.
-Mhm - mruknęła zamykając oczy.
Ja sobie może poczytam to, co Raksha czytała. "Śmiertelna Ściganka", czy coś takiego. Może być ciekawe.
Już miałem wstać kiedy kobieta pociągnęła mnie za rękę. 
-Zostań - szepnęła.
Nie wiedząc zbytnio, jak zareagować, po prostu usiadłem obok bez słowa. Raksha nie puściła mojej dłoni, a ja po prostu... Siedziałem. Nie wiem ile czasu, ale najwyraźniej bardzo długo, bo zaczęło świtać.
Przez ten czas zauważyłem wiele szczegółów. Dziura w ścianie... Chyba ktoś w nią czymś rzucił. Starta farba z szafki nocnej, na której zawsze leży przynajmniej jedna książka. Przez drzwi zobaczyłem też  przewróconą komodę. 
Nie rozumiałem, o co chodzi, zanim nie zobaczyłem wnęki w ścianie, tam, gdzie powinien stać mebel. Jak mogłem tego nie usłyszeć?! Spałem?!
-Raksha - potrząsnąłem kobietą. - Raksha!
-Umm... Cicho...
-Raksha! - krzyknąłem podnosząc ją do pozycji siedzącej. 
-Co..?  NO CO?! - wrzasnęła porządnie wku*wiona.
-Słuchaj... Czy miałaś tu coś ważnego?
-Nie podoba mi się twój pełen napięcia głos...
-Miałaś? A, tak pytam, bo ktoś się chyba włamał - oznajmiłem wskazując na komodę.
Raksha zakryła usta dłonią.
-O mój Boże...

<Raksha? Czo ty tam ukrylaś? .o.>

niedziela, 20 marca 2016

Od Nick'a CD Danielli

Zamknąłem drzwi i odwróciłem się. Stałem z Daniellą bardzo blisko siebie. W jej oczach było coś magicznego, nie do wyjaśnienia. Ja natomiast odczułem ciepło na mojej twarzy. Ciepło uczucia... Dziewczyna patrzyła się na mnie niczym zaczarowana. Dałem krok do przodu, jeszcze bardziej przybliżając się do niej. Dłonią odgarnąłem jej włosy i położyłem na policzku. Ona natomiast podniosła rękę i położyła na moim ramieniu. Moja ręka niespodziewanie wylądowała na jej talii. Samoistnie. Nie wiedziałem co się dzieje. Wszystko działo się 'samo z siebie'. Dan swoją drugą dłonią złapała moją szyję. Przybliżyliśmy się do siebie zamykając oczy. Daniella oparła swoją głowę o moje ramię.
- Jaa... Ja...- zaczęła mówić.
- Ja też- odpowiedziałem krótko- Nic nie mów. Oboje o tym wiemy, nie potrzeba Nam słów, wystarczą czyny.
Nasze oczy znowu się spotkały. W całym domu była taka cisza, że słyszałem jedynie nasze oddechy i bicie serca swojego, jak i Danielli. Zbliżyliśmy się jeszcze bardziej. Nagle w ogrodzie coś wybuchło. Wybuch wybił szyby w salonie i rozniecił się pożar. Siła uderzenia była tak duża, że odrzuciła nas. Oszołomiony podniosłem się i rozejrzałem. Szukałem Danielli. Leżała pod drzwiami. Podszedłem do niej i wyniosłem na zewnątrz. Dziewczyna zaczęła się przebudzać. Leżąc na moich rękach chciała coś powiedzieć, ale nie mogła. Wtedy pocałowaliśmy się. Wstaliśmy i udaliśmy się do ogrodu. Nie chcieliśmy dzwonić na straż pożarną. Będzie zadyma i taj dalej. Dan zaczęła wypuszczać z rąk strumienie wody. Było mi głupio, że nie mogłem jej pomóc. Moim żywiołem jest ogień (i światło) więc nie mam jak jej pomóc. Złapałem szlauch i pomagałem dziewczynie w gaszeniu. To była dość dziwna sytuacja. Pożar został ugaszony.
- To w takim razie... Pójdźmy do mnie- zaproponowała Daniella.
- Jeśli to nie problem...
*w domu Danielli*
Siedzieliśmy na kanapie popijając kawę. Wtedy Daniella zaczęła rozmowę:
- Mam dla Ciebie propozycję. W końcu teraz nie masz gdzie mieszkać, więc... Może chcesz nocować u mnie?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Było mi głupio.
- Wiesz, mam też...
- Ale masz mnie- przerwała mi.
Spojrzeliśmy sobie w oczy. Taka rozmowa nam wystarcza. Nie potrzebujemy słów, aby się zrozumieć.
- Przekonałaś mnie...- odpowiedziałem- Tylko... Muszę chodzić normalnie do pracy, więc wrócę do domu i zabiorę jakieś swoje rzeczy.
- Jasne, idź.
Wyszedłem z mieszkania Dann, z uśmiechem na twarzy mimo tego pożaru. Dziwne, co nie?

<Daniella? Dziękuję ;3>
Mhmmmm... Dobre, czekam na następne... If you know what I mean... ~ Lejek
Lejku spiep*zaj

Od Rakshy CD Adam'a

 Pierwsze co poczułam to ból brzucha. Syknęłam i przeturlałam się, jak myślałam, na drugi bok, lecz niestety znowu spadłam na podłogę.
- Szlag - mruknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na kanapę, gdzie aktualnie spał Adam... Hmm... Czyli to na nim leżałam.
Wspomnienia wróciły do mojej głowy jak grom z jasnego nieba. Ooo cho*a. Pamiętam to wszystko za bardzo dokładnie.
Przybliżyłam się o mężczyzny. Z tym korektorem o wiele gorzej wygląda niż wcześniej. Wstałam więc i pobiegłam do łazienki po waciki i płyn do demakijażu. Wracając do salonu, potknęłam się o róg dywanu i upadłam na ziemię. Teraz Adam na pewno się obudził.
Spojrzałam na niego, a jednak się myliłam... spał.
Wzięłam przyniesione przedmioty i przeczołgałam się do kanapy. Nalałam na wacik trochę płynu i zaczęłam wycierać jego twarz. Po skończonym zabiegu uśmiechnęłam się sama do siebie. Raksha ma zaciesz, nowość!
Pozwolę mu spać.
Podniosłam się na nogi i podeszłam do półki z książkami. Wzięłam pierwszą lepszą z brzegu. Padło akurat na "Wyścig Śmierci" Maggie Stiefvater. Usiadłam na podłodze przed telewizorem i zaczęłam czytać...
Kilka godzin później Śpiąca królewna się budzi... ;-;
Strona 316, nie ma to, jak czytać bez przerwy. Oczy mnie już bolą.
Odłożyłam książkę na stół i usłyszałam skrzypienie. Odwróciłam się w stronę kanapy i kogo zobaczyłam?! No... to chyba oczywiste. Adam się obudził.
- Witaj śpiąca królewno, jak się spało? - spytałam, podchodząc do kanapy i usadowiwszy się obok niego, klepnęłam go parę razy po brzuchu, ziewając przeciągle.
- Nawet, nawet... - uśmiechnął się - obudziłem się wcześniej niż ty.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Podglądałeś mnie śmieciu! - wstałam i walnęłam go poduszką, którą miałam pod ręką.
- Cieszę się, że powstrzymałem się od śmiechu, kiedy wypie*yłaś się na środku pokoju.
- Już nie jesteśmy przyjaciółmi! - warknęłam, obracając się do niego plecami.
- A kim teraz będziemy? - spytał, przechylając głowę tak, by widzieć moją twarz.
Uśmiechnęłam się pod nosem i podałam mu książkę, którą podniosłam ze stołu.
- "Wyścig Śmierci" - przeczytał tytuł - będziemy się ścigać? - odłożył książkę na podłogę i tam też usiadł, wpatrując się we mnie i oczekując jednocześnie na odpowiedź.
Ja nic nie mówiąc, podeszłam do barku, skąd wyciągnęłam dwie butelki wina i dwa kieliszki. Odwróciłam się do niego przodem i pokazałam, to co miałam w rękach. Widać było, że nie za bardzo mu się to podobało.
Usiadłam naprzeciwko Adam'a i ustawiłam pomiędzy nami kieliszki. Jedno wino płożyłam na kanapę, a drugie otworzyłam, nalewając nam po równo.
Zostało tylko pół butelki...
Już trochę pijana... No dobra, trochę bardzo pijana położyłam woja głowę na kanapie.
- Raksha, przestań już - Adam złapał mnie za rękę - odłóż ten kieliszek.
Spojrzałam na niego jak na wariata, lecz później spoważniałam.
- A zrobisz coś dla mnie? - spytałam, podnosząc naczynie do moich ust. I już miałam wziąć łyka, gdy ponownie złapał mnie za rękę.
- Co mam zrobić?
Odłożyłam kieliszek na podłogę.
- Posłużyć mi za kaloryfer i położyć się obok mnie w łóżku.
- Ugh... Rak...
- Nie to nie, spie*laj - warknęłam i wstałam z zamiarem pójścia do sypialni. Niestety jak to ja, zawsze muszę sobie coś zrobić. W tym przypadku źle stanęłam nogą i teraz bardzooo boli. - Szlag!
Jako że mój organizm jest osłabiony... A dobra, pie*le. Nie potrzebuję pomocy Adam'a.
Ledwo stojąc na nogach, poszłam do mojego zacisza. Ból był jednak za mocy, więc w połowie drogi się poddałam i opadłam na ziemię.
- Wyglądasz jak dżdżownica.
Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam (i tu będzie niespodzianka) Adam'a! Nowość, prawda? Ugh, co ja pier*e.
- Zanieś mnieeeeeeeeeeeee! - podniosłam ręce do góry, nawet się nie spodziewałam, że go o to poproszę. Czuję się jak mały bachor.
On jak gdyby nigdy nic westchnął i wziął mnie na ręce w stylu "panny młodej". Położył mnie na łóżku. Ja natomiast od razu podniosłam się do pozycji siedzącej. A Adam usiadł przede mną na podłodze.
Popatrzyłam mu w oczy, znowu to samo uczucie... Nie mogłam się powstrzymać i pod wpływem impulsu wpiłam się w jego wargi. Czułam, że był zaskoczony moim zachowaniem, ale oddał pocałunek. Nawet jeszcze lepiej, on go pogłębił. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, przez co jęknęłam mu w usta. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, tak, jakby się bał, że mu ucieknę. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam tchu.
- Co my robimy? - spytałam, ciężko dysząc.


< Adaaaaam? No ja już takie rzeczy lepiej opisuję, Ciołeczku >

sobota, 19 marca 2016

Od Adama CD Rakshy

/Spadaj, nie będzie :d/

Ze wstrętem patrzyłem na Rakshę, która rozsmarowywała mi jakąś papkę pod oczami. I zamiast "Och, Adaś! Dziękuję, uratowałeś mi życie, czuwałeś nade mną całe dnie, jestem ci dozgonnie wdzięczna!", usłyszałem "Uuu, Adaś, wyglądasz paskudnie". Dzięki.
Jak już wycisnęła tyle, ile mogła, poszła umyć ręce, jednak wypadło jej mydło. Schylając się poślizgnęła się i upadła na podłogę. Stłumiłem śmiech i nachyliłem się, aby pomóc jej wstać, jednak wtedy sam straciłem równowagę i wywaliłem się prosto na Rakshę.
Zakląłem i już miałem się podnieść, gdy poczułem na sobie wzrok kobiety. Zapewne gapiła się na te tony mazidła, które mi nałożyła, ale... Nie. Patrzyła mi prosto w oczy, i to tak, jak nigdy nie patrzyła.
Nachyliłem się do niej i musnąłem jej usta swoimi. Delikatnie, ewentualnie powiem, że to przez przypadek. Jednak ona przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała mnie.
Zarzuciła mi ręce na szyję i wplotła palce w moje włosy... I wtedy oderwaliśmy się od siebie. Położyłem się obok Rakshy, a ona położyła mi głowę na ramieniu. Objąłem ją zupełnie ignorując fakt, że byliśmy na łazienkowej podłodze. Leżeliśmy na zimnych kafelkach, jednak byliśmy tak rozgrzani, że zdawały się parzyć. Byliśmy cali mokrzy (od mydlin, zboczuszku ;) ), jednak to też nie było teraz ważne.
Po dłuższej chwili usłyszałem miarowy oddech Rakshy. Podniosłem ją i zaniosłem na kanapę, po czym sam usiadłem tak, że jej głowa była na moich kolanach.
Zacząłem gładzić dziewczynę po włosach, jednak po jakimś czasie zapadłem w sen. Cichy, spokojny sen.

<Rakshuś? O luju, jak ja bardzo nie umiem pisać takich rzeczy ;_______;>
No, racja... Nie umiesz ~ Lejek ;-;

Od Evie CD Ariki

Uśmiechnęłam się niemrawo i wbiłam wzrok w ziemie. Po chwili wpadłam na pewien pomysł. Szybko zaczęłam przeszukiwać w mojej niedużej podręcznej torbie. W końcu natrafiłam na to co chciałam. Wyjęłam z kieszeni wizytówkę klubu „Chmura”. Była lekko wygięta więc trochę ją wyprostowałam i podałam dziewczynie. Ona spojrzała nie pewnie na wizytówkę oraz na mnie. Przez krótki czas patrzyła na mnie a to na niedużą kartkę którą po chwili wyjęła z mojej ręki. Chwyciła kawałek papieru w obie ręce i zaczęła czytać informacje na nim zawarte. Podeszłam do niej i klepnęłam ją po ramieniu.
- Już dziś się trochę za bardzo narzuciłam. A jeśli byś chciała jeszcze kiedyś pogadać to znajdziesz mnie tutaj – wskazałam palcem na nazwę klubu która była na wizytówce – Raczej bywam tam codziennie od siódmej do czternastej, piętnastej. Ale zdarza się, że inaczej się to ułoży. No, a teraz trzymaj się, na razie! – skończyłam i ruszyłam przed siebie ku wyjściu z lasu. Na pożegnanie pomachałam jeszcze w stronę Ariki ręką a ona sama lekko uniosła swoją dłoń.
Wyszłam w końcu z lasu. Pomimo, że lubiłam tam przebywać, to jednak czasami wolę sobie połazić gdzie indziej. Spokojnym acz pewnym krokiem kroczyłam w stronę miasta w którym po chwili byłam. Była jakaś szesnasta, siedemnasta. Ludzie głównie wracają teraz z pracy dlatego na ulicy panował ruch i tworzyły się korki dlatego nie wsiadałam do żadnego z autobusów który by mnie mógł podwieźć bliżej domu. Nie chciało mi się iść pieszo, ale jednak jakoś mi się udało dojść do mojego domu. Westchnęłam po czym wyjęłam kluczę z torby, znalazłam odpowiedni klucz i przekręciłam go w zamku furtki po czym wkroczyłam na moją posesję. Zamknęłam znów furtkę i ruszyłam w kierunku drzwi od domu które też bez problemu otworzyłam. W holu zdjęłam kurtkę i zostawiłam tam torbę. Padłam na białą kanapę i położyłam na niej nogi a głowa wylądowała na czerwonej poduszce. Westchnęłam ponownie i rozejrzałam się po mieszkaniu. W sumie, jak by tak popatrzeć to wnętrze mojego domu wygląda jak by opatulił wszystko śnieg a gdzie niegdzie były jakieś czerwone elementy. Oj, nie moja wina, że takie barwy mi się podobały! Ułożyłam wygodnie głowę i przekręciłam ją delikatnie w stronę telewizora. Nie, nie mam ochoty na oglądanie niczego. Wstałam z kanapy i powędrowałam do śnieżnobiałej sypialni w której leżał zeszyt z moimi jak i jakiś wykonawców piosenkami oraz moja gitara. Wzięłam tylko instrument i zaczęłam na nim grać i przy okazji śpiewać. Reszta dnia w taki właśnie sposób mi upłynęła i przy okazji o rozmyślaniu o tej ciemnowłosej dziewczynie oraz samych moich sprawach.

*Następnego dnia w klubie „Chmura”*
- Aha, mam cię! – wykrzyknęłam. Jak przyszłam do klubu i po rozmowie z wujkiem Richardem chciałam włączyć moją machinę to nie mogłam. Coś musiało się ewidentnie popsuć. Właśnie siedziałam pod całym blatem na którym stały główne elementy. Szukałam po różnych kabelkach, sprawdzałam czy z każdym z nich jest wszystko w porządku aż w końcu natrafiłam na ten jeden nieszczęsny kabel. Wypadł on ze swojego miejsca.
- Znalazłaś przyczynę? – zapytał wujek urzędując za barem.
- Znalazłam! I zaraz to naprawię – rzekłam po czym czerwony kabelek który wypadł wsadziłam na swoje miejsce. Usłyszałam nagle dźwięk otwierania drzwi od klubu. Już goście? No nic, w razie czego wujek powie, że jeszcze za wcześnie by tu wchodzić.
- Evie, ktoś do ciebie! – krzykną w mą stronę czterdziestodwulatek. Podniosłam gwałtownie głowę do góry i niestety nie zwróciłam na to uwagi, że nadal siedzę pod blatem i uderzyłam się. Syknęłam na to i chwyciłam się za tam to miejsce ręką i zaczęłam je masować. Tym razem powoli wysunęłam głowę spod wszystkiego i z grymasem na twarzy wstałam. Na równe nogi.
- Tak? O Arika – powiedziałam i przestałam się masować po głowie gdy zobaczyłam ów kobietę stojącą przy barze. Uśmiechnęła się delikatnie na co ja odpowiedziałam tym samym. Zeszłam z podwyższenia na którym stał mój mały „skarbek” i podeszłam do dziewczyny.
- Hej. Em…. Wujku, to jest Arika. Arika to mój wujek Richard – przedstawiłam sobie dwójkę. Uścisnęli sobie dłonie.
- No to ten… Przejdziemy się gdzieś? – zapytałam FairLight. Ona tylko skinęła głową. Spojrzałam w stronę wujka z delikatnym uśmiechem.
- To ja wychodzę, dobrze? – powiedziałam. Mężczyzna z uśmiechem skiną głową na co ja popędziłam po kurkę która wisiała na wieszaku i szybko się ubrałam.
- Na razie! – krzyknęłam jeszcze do niego po czym otworzyłam drzwi przed Ariką by mogła wyjść a ja za nią. Po chwili szłyśmy już po chodniku mijają różnych ludzi.
- To twój prawdziwy wujek? – zapytała cicho dziewczyna prawie nie słyszalnie jednak nie dość, że słuch mam bardzo dobry, to nawet formie ludzkiej mam go bardziej wyostrzony niż zwykły człowiek.
- Nie, nie jest ze mną spokrewniony, ale został nim. Kiedy byłam w potrzebie pomógł mi nie raz i zaczął traktować mnie jak rodzinę a ja jego i tak… Zostało. Miło ogółem mieć kogoś takiego – powiedziałam i rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę dziewczyny po czym zaczęłam błądzić wzrokiem wśród ludzi.
- A tak ogółem – zwróciłam się do Ariki – gdzie chcesz iść?


<Arika? Takie trochu… Nijakie, ale zawsze coś xd. Miejmy nadzieje, że wena da więcej z siebie później xd>

Od Danielli CD Rakshy

Zerknęłam na Rakshę. Siedziała przy barze.- Zostaw mnie w spokoju nie mam czasu!- warknęłam na chłopaka- Są sprawy ważne i ważniejsze. Dzisiaj, teraz, w tej chwili ważniejsza jest dla mnie inna osoba, na pewno nie ty.
Kiedy odwróciłam się i chciałam wrócić do Rakshy Nick złapał mnie za rękę.
- Zostań. Wiem, że chcesz...
Kiedy zbliżyliśmy się do siebie, zrozumiałam już całe zajście. Był pijany. Dość niemożliwe, a jednak... Trzeba się nim zająć... Mieszka niedaleko, to mogę mu pomóc. Nawet muszę... To będzie tylko chwilka.
- Dobra. Teraz słuchaj mnie kochany uważnie... Nie będziesz dzisiaj więcej pił i grzecznie wrócisz do domu, a ja Ci w tym pomogę, stoi?
- Jaaaa-sne.
Przewróciłam oczami i złapałam chłopaka. Wyszliśmy z klubu i przeszliśmy kawałek ulicy. Już po kilku uliczkach byliśmy przed mieszkaniem Nick'a. Zaczęłam szukać w jego kieszeniach kluczy. Kiedy w końcu znalazłam otworzyłam dom i zaprowadziłam go do sypialni, rzucając nim na łóżko. Nie mogło go to boleć, miał 'spory lek przeciwbólowy'. Wyszłam z mieszkania i jak najszybciej udałam się do Rakshy. Kiedy wróciłam do klubu i podeszłam do baru po shotach zostały tylko kieliszki, a Rakshy nie było.
- Hej, gdzie jest ta dziewczyna co ze mną przyszła?- zapytałam barmana.
- Wypiła drinki i wyszła.
- Aha, dzięki...
Świetnie. Teraz jej szukaj... Wyszłam z klubu i zaczęłam myśleć co zrobić. Wiem! Wyjęłam telefon i od razu wykręciłam numer do Rakshy. Nie odbierała. Zaczęłam się niepokoić, choć to w jej stylu. Kiedy miałam już odejść od klubu, na drzewie obok zauważyłam czarną chustę. Należała Rakshy. Zdjęłam ją. Mając ciągły dostęp do zapachu, tropiłam dziewczynę. Ciągle coś mi nie pasowało, bo było też czuć inny, nieznajomy mi zapach. W pewnym momencie trop urwał się. Stałam wtedy przed starym, opuszczonym magazynem, na granicach miasta. Po cichaczu weszłam do środka. Cały czas się rozglądałam, ale nie widziałam Rakshy. Ku mojemu zdziwieniu, budynek wewnątrz, wyglądał całkowicie inaczej niż zewnątrz. Na wierzchu był stary, pordzewiały itp. W środku, był wystrojony, niczym luksusowe mieszkanie... Wtedy ktoś za mną zaczął się zbliżać. Odwróciłam się i chciałam kopnąć napastnika, gdy ten uderzył mnie w brzuch. Już nie mogłam dalej być cicho i zajęczałam, niestety głośno. To był straszny, przeszywający ból. I to nie chodziło, o to, że chłopak zadał cios z taką mocą... Cóż. Kiedy chciałam uciec, na moje nogi, ręce i szyję zostały zarzucone liny. Zaczęłam się szarpać. To jedynie pogarszało sprawę, więc odpuściłam, bo już ledwo łapałam oddech. Zaprowadzono mnie do centrum magazynu gdzie była Raksha i jakiś starszy facet. Byłam już tak wkurzona, że moja moc wzrosła i rozerwałam liny. Zatoczyłam płomienny krąg w którym znajdowałam się ja, Raksha i ten typ. Nie byłam sobą. Byłam wściekłą bestią. Wściekłą i wku*wioną. Wtedy moje żywioły panowały nade mną, nie ja nad nimi. Zaczęłam walkę z mężczyzną, a w między czasie podeszłam do Rakshy i odwiązałam jej ręce. W pewnym momencie moje włosy stały się czerwone i płonęły. Nigdy nie spotkało mnie coś podobnego. Walka była wyrównana, jednak w pewnym momencie mężczyzna zaczął mieć przewagę...

<Raksha? >.< >

piątek, 18 marca 2016

Od Rakshy CD Adam'a

Dwa dni później... Gdy Raksha wybudziła się ze swojego zimowego snu...
Przewróciłam się na prawy bok... już nie spałam, chociaż nie miałam zamiaru otwierać oczu. Może powiedzmy to w inny sposób - udawałam, że śpię. Co chyba mi się udawało, gdyż ponieważ ktoś, kto był w pomieszczeniu... (Albo Adam, albo Hinami, mówiłam, że śmierdzą tak samo) niczego nie dostrzegł.
Dobra, idziemy na podbój wszechświata! Przeturlałam się na drugi bok - a przynajmniej tak myślałam, bo spadłam na podłogę. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia i nie podnosząc się na nogi, próbowałam przeczołgać się do kuchni. Uniemożliwiły mi to dwie silne ręce, które złapały mnie na ramiona i przywołały do pozycji siedzącej. Przede mną usiadł wyższy o półtorej głowy ode mnie mężczyzna, wyglądający jak trup.
- O mój Boże! - krzyknęłam, łapiąc się ręką za serce. - Myślałam, że demona ujrzałam.
- Ja jestem demonem, Raksha - uśmiechnął się do mnie, przez co wyglądał jeszcze gorzej.
- Ano tak - pacnęłam się ręką w czoło - zapomniałam!
- Jak się czujesz? - spytał, łapiąc mnie za rękę.
Szybko ją zabrałam.
- Jestem brudna, śmierdzę, muszę załatwić moją potrzebę fizjologiczną i umieram z głodu - w tej właśnie chwili odezwał się mój brzuch.
Uśmiechnął się jeszcze raz, przez co nie wytrzymałam i złapałam go za twarz, przyciągając bliżej mojej. Zaczęłam oglądać jego wory pod oczami.
- Zrobię ci dzisiaj make-up, - zabrałam ręce - tak się nie pokarzesz na ulicy mój drogi.
- Ale Raksh...
- Bez dyskusji! - weszłam mu wpół słowa - a teraz idź, rób mi śniadanie!
Westchnął, po czym niespodziewanie podciągnął mi bluzkę i zdjął bandaż. Wpatrywałam się w niego jak w gwałciciela. Z ciekawości spojrzałam na swój brzuch. Nie ma rany! Yeah! Udam się na małe polowanie do Czwartej Dzielnicy.
- Nie jestem gwałcicielem, Raksha - poklepał mnie po brzuchu, po czym wstał i ruszył w stronę kuchni. Goootuj mi!
No ja tam Adam nie wiem, co ty robisz...
Raksha, ogar!
Walnęłam się w twarz ręką. Od razu lepiej.
Wstałam i wbiegłam do łazienki, zamykając się na klucz. Załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne, wzięłam prysznic, umyłam zęby, ogarnęłam twarz, kudły i wyszłam... Oczywiście w samym ręczniku, gdyż jak zawsze musiałam zapomnieć ubrań. Przebrałam się w pokoju. W mieszkaniu było ciepło, więc ubrałam się jak na lato, shorty, top i weszłam do salonu, gdzie Adam już zajadał swoją porcję.
- Na mnie nie łaska poczekać co? - rzuciłam, siadając obok niego na kanapie. Wzięłam swój talerz z tostami, kawę i zaczęłam to wszystko pochłaniać jak odkurzacz.
Gdy na naszych talerzach nie pozostało dosłownie nic, złapałam Adasia z rękę i zaprowadziłam do łazienki. Usadowiłam go przed lustrem. Z szafki wzięłam moją kosmetyczkę i wyciągnęłam korektor. Spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach. Zerknęłam na niego wzrokiem dodającym otuchy i zaczęłam rozprowadzać zawartość pod jego oczami... No i tam ten no... Zużyłam na niego połowę opakowania, gdyż wcześniej wyglądał okropnie!
Jak na złość myjąc ręce, musiało mi się wyślizgnąć mydło z rąk. Spadło na podłogę. Próbując je podnieść, poślizgnęłam się i upadłam na podłogę. Moje plecy już ją polubiły...
Nie tylko ja jestem taką niezdarą. Adam upadł na ziemię chwilę później, przygwożdżając mnie do podłoża. Nasze twarze dzieliły centymetry... No dobra... milimetry. Wpatrywałam się w jego piękne oczy...
Ku*a Raksha! Okres masz?! Zakochałaś się?! Mogłaś umrzeć i wszyscy mieliby święty spokój...

< Adaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam? Mam ochotę na dzikie seksy ;-; >

Od Adama CD Rakshy

Cholera! Zostało jeszcze sporo pracy, a czasu coraz mniej. Wszystkie składniki przygotowane, część nawet wymieszana, ale trzeba dodawać je stopniowo, powoli, inaczej skutki mogą być tragiczne.
-Adam..? Pomóc ci? - spytała Lydia wchodząc do pokoju.
Były zgaszone światła,  stół był oświetlony światłem dwóch świec, a przede mną była otwarta księga z recepturami. Warzyłem Orkana tyle razy, a dalej nie mogę zapamiętać proporcji.
-Wyjdź - powiedziałem spokojnie nie podnosząc wzroku znad woluminu.
-Ale...
-Wyjdź! - powtórzyłem nieco ostrzej, niż powinienem. - Potrzebuję... Skupienia. Przeszkadzasz.
Kobieta otworzyła buzię, żeby odparować jakąś ciętą ripostą, ale natychmiast ją zamknęła, widząc mój stanowczy wzrok. Odwróciła się na pięcie i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Westchnąłem, aby się uspokoić i starałem się ignorować wzburzone głosy za drzwiami. Następnie ponownie wziąłem się do dzieła.

~*~

Oparłem się o ścianę z delikatnym uśmiechem zadowolenia. W końcu skończyłem, wszystko jest idealnie! Eliksir został uwarzony po prostu perfekcyjnie. W księdze napisali, że powinien być błękitny, i taki właśnie był, więc nic nie mogło pójść źle.
Ale koniec odpoczynku i dumy - Raksha czeka. 
Chwyciłem fiolkę w dwie ręce, byle jej nie upuścić (bo, między nami, nie takie rzeczy udawało mi się zrobić) i pchnąłem nogą drzwi.
-Wyglądasz uroczo, kiedy jesteś skupiony - zaszczebiotała Lydia, ale ja jej odpowiedziałem tylko zmęczonym spojrzeniem. Nie rozumie, że mam aktualnie ważniejsze sprawy na głowie? Na przykład, nie wypie*dolenie fiolki z antidotum, które uratuje życie Rakshy?
Pierwsze, co mnie uderzyło w wyglądzie kobiety, to kolor jej skóry. Była blada. Bardzo blada. Szybko podniosłem ją do pozycji siedzącej i wlałem trochę Orkana do ust. Zmarszczyła brwi i kaszlnęła parę razy, ale się ocknęła. Zadziałało!

<Raksha? Omgomgomg, wyzdrowiej wreszcie :c>

czwartek, 17 marca 2016

Od Rakshy CD Danielli

Podeszłyśmy do baru:
- 2 shoty, lekkie na rozgrzewkę. - zawołała. - Żeby było jasne, ja stawiam.
- No okej, okej, niech Ci będzie. - westchnęłam, siadając przy barze.
Po chwili zobaczyłam, jak jakiś gościu podchodzi do Dan. Oczywiście ja miałam to gdzieś. Chcę się upić do nieprzytomności, bo i tak nie mam nic lepszego do roboty. Jestem na tym świecie już ponad siedem wieków! Życie mi się znudziło, a szczególnie dlatego, że głównie króluje w nim rutyna. Wstaję, idę do pracy, wracam do domu, po drodze zabijam jakiegoś kolesia, oglądam telewizje i idę spać. I tak w kółko.
Minutę później Danielli już nie było. Super. Szybko przełknęłam te dwa shoty i wyszłam. Może się zorientuje, a może i nie.
Gdy zaczerpnęłam świeżego powietrza, poczułam, że żyję. Raksha, świetnie, naprawdę szacun. Pierwszy raz od trzystu lat czujesz, że żyjesz.
Skierowałam się w stronę lasu, posiedzę sobie... Ciekawe jakby to było wrócić do dawnego życia. Mieszkać w lesie, z dala od tego miejskiego gwaru. Ehh, te czasy dawno minęły. Teraz mam swój apartament, dobrą pracę...
Moje myślenie zakłóciła osoba, która przycisnęła do mojej twarzy białą szmatkę, na pewno czymś nasączoną. Podczas gdy próbowałam się wyrwać, powoli odpływałam.
Gdzieś tam, coś tam, godzina nieznana...
Obudziłam się... w dosyć eleganckim pomieszczeniu. Byłoby milej, gdybym nie miała związanych rąk i zakneblowanej buzi.
Super, dziękuję, mogę umierać. Zabijcie mnie, nie chce mi się żyć. Oto moje motto życiowe. Będę robić wszystko tylko po to, żeby umrzeć.
No dobra, sama jednak nie dam rady się zmusić, by się zabić. Dlaczego ja jestem taka słaba?! Poderżnąć sobie gardła nie umiem.
Tak więc teraz czekam... czekam... i czekam na swoją śmierć, która nie przychodzi.
Ciche skrzypnięcie drzwi, odgłos ciężkich kroków stawianych na panelach, i właśnie on. Rosły facet w podeszłym wieku, już dawno obdarzony siwizną, uśmiecha się do mnie złośliwie. No zabij mnie w końcu brzydalu.
- Panna Raksha, poznaje mnie panienka? - spytał, patrząc w moje oczy. Czułam się tak, jakby zaglądał wgłąb mojej duszy. Straszne uczucie.
Cicho warknęłam.
- Ano tak, przecież zapomniałem - ściągnął mi taśmę z ust - no to, opowiadaj co u ciebie?
- Dużo... Tylko jedno mnie zastanawia Seth, ciekawe co Lydia powie, kiedy dowie się, że mnie porwałeś? - uśmiechnęłam się złowieszczo, wpatrując w jego wielkie czerwone gały.

< Danieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeł! Raksha porwana przeeeeeeeeeez dziadka Lydii .0. >

środa, 16 marca 2016

Od Danielli CD Nick'a

- Mam propozycję. Mianowicie chodźmy do mnie. Jesteś wyziębiona, napijesz się czegoś ciepłego, chodź.- zaproponował mi Nick.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie wiem czy powinnam, ale... No nie wiem co mam zrobić. Myślałam co mu odpowiedzieć. Zapatrzyłam się w jedno miejsce myśląc co odpowiedzieć. Dobra czas z tym skończyć! Wtuliłam się w Nick'a.
- Tak. Chcę iść do Ciebie. Chodźmy już- powiedziałam szybko wstając- O kuuuuuurna.
Chłopak złapał mnie w momencie zachwiania. Normalka, nigdy nie nauczę się wstawać powoli, nie nagle.
- Już okey, okey. Chodźmy- powiedziałam otrzepując się z trawy.
- Cieszę się, że się zgodziłaś na to spotkanie. Szczerze to nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Zaskoczyłaś mnie i to pozytywnie.
- Widzisz... Nadal zaskakuję- odpowiedziałam z rumieńcami na policzkach.
*jakiś czas później*
- Czyli tutaj mieszkasz- zaczęłam rozmowę.
- Tak. Moje mieszkanie nie jest jakieś bogate, raczej skromne, znasz mnie.
- Jasne, jasne. Sądzę, że moje nie jest lepsze.
Chłopak podszedł do drzwi i otworzył je, zapraszając mnie pierwszą.
- Kulturę się ma: Panie przodem- powiedział ze śmiechem.
Weszłam do jego mieszkania. Długi przedpokój. Choć był to dopiero początek mieszkania już było pięknie. Nick zamknął drzwi i odwrócił się przodem do mnie. Nasze twarze znalazły się dość blisko... Patrząc mu w oczy zauważyłam niespotykany blask. Dziwne, niesamowite i niezwykłe uczucie. Nigdy  takiego nie czułam. Pierwszy raz w życiu go doświadczyłam. Co to mogło oznaczać? Podejrzewam, ale boję się do tego przyznać... Nie wiedząc co robić stałam jak wryta i patrzyłam w te oczy pełne magicznego blasku...

<Nick? Mało weny...>
UUUUUU, miłość, ból, tęsknota, ŚMIERĆ ;-; ~ Lejek 
LEJKU CO SIĘ TAK CZEPIOSZ?

Od Rakshy CD Adam'a

Poszli, wyszli... A ja z każdą chwilą czuję się coraz gorzej.
Zostałam sama z Lydią, która jakby nigdy nic położyła się na dywanie i postanowiła udawać wieloryba. Czasami zastanawiam się, z kim ja się przyjaźnię. Nikt w gronie moich znajomych nie jest normalny. Weźmy na przykład taką Lydię, niby ma dwadzieścia trzy lata. Niby jest już dorosła. Niby sama na siebie zarabia. I nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że ma pierdo*ca. To jest smutne.
Tak wpatrując się w moją przyjaciółkę, odkryłam kolejny sens tego świata.
"Nigdy nie wiesz, kiedy zostaniesz wielorybem
- Raksha Kimura 2016"
Moja przepowiednia została sprawdzona na Lydii, i co? No co... Jest wielorybem, tego nie da się ukryć.
- Żyjesz? - spytałam, czołgając się na krawędź łóżka, by lepiej ją zauważyć.
- Spełniam swoje życiowe powołanie, precz! - machnęła na mnie ręka i poturlała się do grzejnika - osz kurczak, jak ciepło.
Odpowiedziałam jej na to tylko jednym:
Zwymiotowałam na dywan.
Zaraz potem zemdlałam.
Coś tam gdzieś tam później tam... ;-;
Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy Adam oświadczył, by mu nie przeszkadzać. Pierwsza zauważyła to Lydia, która z żalem w oczach ściągnęła ze mnie kołdrę, podwinęła mi koszulkę, by mogła obejrzeć mój brzuch i zerwała z niego bandaż. Hinami i Daniella spojrzały na nią jak na debila i po chwili swój wzrok skierowały na mój brzuch. Sądząc po ich minach, było źle.
Nie było źle, było fatalnie.
Krew zastąpiła czarna maź, można powiedzieć, że była to czarna krew.
- Dziewczyny, ona nam tu umiera - powiedziała Lydia ze łzami w oczach.
- Skąd ty możesz wiedzieć?! - krzyknęła na nią Bura i spojrzała na nią piorunującym wzrokiem.
- Moja babka tak umarła! - warknęła Lydia, już nie powstrzymując łez.
- Ile jej zostało? - spytała Dan, łapiąc mnie za rękę.
- Jakieś dwie godziny, za niedługo nawet ten wasz "Orkan" nie pomoże. Idę do Adam'a. - oznajmiła Lydia, wychodząc z pokoju.


< Adaś? ;-; Napisałam to w dziesięć minut XD >

Od Nick'a CD Danielli

Więc żyję. Jakoś. Życie idzie dalej. Przeszłość musimy zostawić za sobą, co było minęło. Teraz trzeba żyć chwilą i najwyżej myśleć o tym co będzie. Lekko już się 'ustawiłem' na nowo. Zaczynam żyć. Dosłownie. Budzik właśnie zadzwonił i trzeba wstać do pracy... Zjadłem śniadanie, wziąłem gitarę i ruszyłem do samochodu. Jechałem jak zwykle, czyli około 10minut. Wchodząc do szkoły zerknąłem jeszcze na zegarek- 7.30. Mam jeszcze pół godziny. Lubię być przed czasem, bo mam pewność, że na pewno się nie spóźnię. Wszedłem do pokoju nauczycieli- pustki. Nikogo. Pewnie mają lekcje od 7.10. Odłożyłem wszystkie papierki, nie papierki do mojej szafki i udałem się do sali muzycznej. Tam usiadłem na zapleczu i zacząłem stroić gitarę. Zacząłem grać pewną piosenkę, kiedy do sali ktoś wszedł. Nie przestałem grać, ale wstałem i wyszedłem z zaplecza. Wtem po sali rozniósł się piękny głos. To była Anna, prowadząca chór. Usiadłem na ławce, a Ann obok mnie śpiewając piosenkę. I tak minęło Nam pół godziny- na wspólnym śpiewaniu. Przerwał Nam dzwonek na przerwę. Ja zostałem w sali, a Anka wyszła. Lekcja się rozpoczęła. Zawsze czuję taką radość, kiedy do klasy wchodzą uczniowie, którzy są pełni życia i talentów, których w naszej szkole nie brakuje. Na koniec lekcji podeszła do mnie pewna dziewczyna. Poprosiła mnie o jakąś moją piosenkę, bo strasznie uwielbia jak śpiewam. Szukając swoich nut zacząłem mówić:
- Wiesz, masz wielki talent. Jak będziesz ćwiczyć to masz ogromne szanse na konkursach. Co do Twojej gry to świetnie sobie radzisz.
- Hehe, dziękuję. Podobno głos odziedziczyłam po mamie
- O! Mam. Trzymaj-powiedziałam dając dziewczynie nuty. - Graj, śpiewaj, próbuj. Powodzenia.
Teraz mam angielski, piętro wyżej. Trzecia klasa gimnazjum. Będzie ciekawie, jak zawsze.
*45 minut później*
Mocno się zdziwiłem. O dziwo lekcja była cicha, wystarczyło raz podnieść głos i od razu była cisza do końca lekcji. Dodatkowo wszyscy byli aktywni, aż chyba im postawię 5 za aktywność. Zasłużyli sobie, a co. Dzisiaj chyba mam jakiś dzień dobroci. Na szczęście to już koniec na dziś. Od samego rana jestem zmęczony. Dzisiaj tylko te 2 lekcje, bo inne klasy z którymi miałbym dalej zajęcia poszły do kina. Wychodząc ze szkoły odetchnąłem z ulgą. Wsiadłem w samochód i posiedziałem jakieś 5minut. Taki odpoczynek. Kiedy byłem już w domu, odłożyłem gitarę i rzuciłem się na łóżko.
- Wreszcie w domu!- krzyknąłem - Te 2 godziny się przedłużyły i to strasznieee...
Poleżałem jakieś 20minut i nic. Nie mogłem zasnąć. Wstałem i zrobiłem sobie kawę. Jak nie spać to się obudzić... Podszedłem do półki i wziąłem książkę, którą ostatnio zacząłem czytać. Czytałem, w spokoju popijając gorącą kawę. Czego jeszcze chcieć? Nagle coś mnie ruszyło. Odłożyłem książkę na półkę, kawę na stół, założyłem płaszcz i wyszedłem z domu. Na krótki spacer mi się zebrało. Ruszyłem w stronę parku. Wtem zobaczyłem tłum ludzi i karetkę. Blisko tego zdarzenia siedziała płacząca dziewczyna o ciemnych włosach. Jakbym ją skądś znał... Podchodząc bliżej zorientowałem się, że chłopaka potrącił samochód, a owa dziewczyna udzieliła mu pomocy. Kiedy odwróciłem się, nie było już jej... Dziwne. Udałem się w stronę lasu. Uwielbiam ciche i spokojne spacery po lesie, chociaż mam z nim złe wspomnienia. Przypomniało mi się pewne magiczne miejsce, gdzie spotykaliśmy się z Dan- moją przyjaciółką od dawien dawna. Piękne czasy. Wszystkie wspomnienia z nią powróciły... Zmieniając kierunek zacząłem tam iść. Kiedy byłem już bliżej ujrzałem ciemną postać siedzącą nad klifem. Kogoś mi przypominała, a mianowicie tą dziewczynę z miasta. Tak, to ona! Podchodząc bliżej zauważyłem, że byłą to... To Daniella! Niesamowite... W tym samym miejscu, o tym samym czasie... Płakała. Podszedłem do niej i kładąc dłoń na jej ramieniu powiedziałem:
- Nie płacz. Nie warto. To nie Twoja wina...
Dziewczyna odwróciła się i od razu uśmiechnęła. Przytuliłem ją, a ona wtuliła się w moje ramiona. Zrobiło mi się magicznie ciepło.
- To ty ratowałaś tego chłopaka?- spytałem
- Tak... Ale nie udało mi się, jak wszystko, jak zwykle...
- Ale przecież wiesz...
- Tak, wiem, to nie moja wina.- przerwała mi - Ale to mnie dobija, kiedy giną tak młodzi ludzie...
- Rozumiem Cię. Założę się, że nie Ty jedna tak myślisz... Mam propozycję. Mianowicie chodźmy do mnie. Jesteś wyziębiona, napijesz się czegoś ciepłego, chodź.
Dan zaczęła myśleć. Głęboko. Miała jakieś wątpliwości czy do mnie przyjść. Tą decyzję pozostawiłem jej. Nie będę jej do niczego zmuszać. Cierpliwie siedziałem i czekałem na odpowiedź...

<Daniella?>

Od Danielli

Kolejny dzień zmarnowany na pracę. Nienawidzę swojego szefa. Czuję do niego taką nienawiść, że mogłabym go najzwyczajniej zabić, przecież to nic takiego dla mnie. Mogłabym mu pokazać prawdziwą siebie! Pokazać od innej strony, nie tej pokornej, milutkiej! Tej może gorszej, może lepszej, wszystko mu wykrzyczeć! Wydrzeć się, żeby nawet usłyszał ktoś na końcu miasta! Albo pokonać go jakimś żywiołem, a najlepiej ogniem, żeby go bolało! Żeby cierpiał! Należy mu się! Otworzyłam zaciśnięte dłonie. Ukazały się płomyczki, które z czasem, po każdym kolejnym słowie zamieniały się w coraz większe kule ognia. Poczułam na policzkach to ciepło. Takie przyjemne. Nadal przeklinałam swojego szefa, a w moich oczach można było zauważyć tą nienawiść i ogień. Sk*wiel je*any i już! SPOKÓJ! Zacisnęłam dłonie. Spokojnie. Opanuj się, przecież tak jest od zawsze. Już się przyzwyczaiłaś, to nic takiego. Uspokój się. Poderwałam się i poszłam do salonu. Z barku wyjęłam wino i polałam sobie. Usiadłam na podłodze i jednym łykiem wypiłam cały kieliszek. Nalałam kolejny. Chciałam już go wypić, gdy otworzyło się okno. Przeciąg. Odłożyłam wino i starałam się zamknąć okno za pomocą panowania nad wiatrem. Męczyłam się chyba jakieś 5 minut, ale udało się. Wiatr jest ostatnio wyjątkowo silny, ale ja muszę być silniejsza! Muszę ćwiczyć i trenować! Szczerze mówiąc, to ten wiatr jest dla mnie dobry. Powstrzymał mnie od wypicia kolejnej rundki wina. Długo to jednak nie trwało... Wzięłam książkę i zrobiłam sobie kanapki. W międzyczasie zajadałam je i popijałam winem. No od tej strony to nawet ja siebie nie znałam. Przeczytałam kilka stron i odleciałam...
***
Obudziłam się w swoim łóżku. Zdziwiło mnie to. I to bardzo. Nie pamiętam, żeby ktokolwiek był u mnie. Niepewnie wstałam i poszłam do łazienki. Ojojoj, chyba trochę wczoraj przesadziłam. Umyłam się, przebrałam i poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole i opierając na nim ręce złapałam się za głowę.
- Ale mam kaca. Mam kaca. I to jakiego. Ludu ratujta.
Nalałam sobie wody. Wypiłam. Znowu. I tak ciągle kilka szklanek. Ciągle nurtowało mnie to w jakim sposób znalazłam się w łóżku. Pamiętam dokładnie, że zasnęłam z książką w ręku na dywanie. Książka! Podleciałam do półki. Nie ma. Cholera. No o co chodzi? Mam duchy w domu, czy jak? Zaczęłam się coraz bardziej niepokoić. O co może chodzić? Założyłam płaszcz i wyszłam z domu. Spacerowałam sobie po parku myśląc o wszystkim i o niczym. Cieszyłam się, że mam chociaż te kilka dni wolnego. Trzeba je jakoś wykorzystać... Podeszłam do przejścia dla pieszych. Już chciałam na nie wejść, gdy dostrzegłam pędzące auto. Zareagowałam w odpowiednim momencie- szkoda, że tylko ja. Zza moich pleców wybiegł młody chłopak, około 15lat. Wbiegł na pasy. Chciałam go złapać, jednak nie udało mi się. Wielki huk. Samochód potrącił go. Dużo krwi. Pojazd cały do kasacji. Kierowca wysiadł z auta i zaczął uciekać, kulejąc na lewą nogę.
- A idź ty zbrodniarzu!- krzyknęłam podchodząc do leżącego chłopaka.
Nie oddycha. Zaczęło się zbierać sporo gapiów. Ktoś zadzwonił już na pogotowie. Dobra Dan, pamiętasz to wszystko, a to jest tylko pikuś.
- 30:2... jak dziecko to na początku 5... Nie no taki chłopak to już nie dziecko- mówiłam sobie pod nosem. Zaczęłam w końcu działać. To było dla mnie straszne kiedy nie otwierał oczu, nie ruszał się. No mógłby się odezwać w końcu, mógłby zacząć oddychać. Po 15minutach przyjechało pogotowie. Ratownicy przejęli chłopaka i zajęli się swoją pracą. Odeszłam na bok. Z rozpaczą patrzyłam na całą sytuację. Załamana usiadłam na chodniku, opierając się o ścianę pobliskiego budynku. Masakra. Nagle pewien ratownik, patrząc na mnie spuścił głowę w dół zamykając oczy.Wiadomo co to oznaczało... Podszedł do mnie i oparł rękę na moim ramieniu.
- Przykro mi. Zrobiłaś, zrobiliśmy wszystko co mogliśmy... Nic więcej nie możemy...
Po jego słowach przytuliłam się do niego. Taki odruch jakoś. Mężczyzna objął mnie. Łzy spływały mi po policzkach strumieniami. Było mi smutno, że tak młodzi ludzie giną z własnej głupoty. Nagle coś mnie ruszyło wewnątrz. Odeszłam od całego miejsca sytuacji. Zmieniłam się w wilka i zaczęłam biec do lasu. Dobiegłam do wysokiego klifu. Stanęłam na krańcu przepaści i patrzyłam na jezioro znajdujące się poniżej. Kiedyś w miejscu gdzie stałam znajdowało się jezioro. Łączyło się ono razem ze zbiornikiem poniżej przez wodospad. To było piękne miejsce. Zresztą nadal jest. Powróciłam do postaci człowieka i usiadłam. Zaczęłam płakać. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu.
- Nie płacz. Nie warto. To nie Twoja wina...- usłyszałam.

<Kto ty? ;o>

wtorek, 15 marca 2016

Od Danielli CD Rakshy

- Po coś tu przylazła co!?- krzyknęła Raksha.
- Dzięki, też się cieszę, że Cię widzę kochana...-powiedziałam z ironicznym śmiechem.
- Miałaś zostać w domu. Nie chcę Cię już narażać po prostu. Ogarniasz?
- Wiesz... Jestem dorosła i sama decyduje o tym co robię, więc sama biorę za siebie odpowiedzialność...
- Tak, tak, tak. Czasem jednak każdy potrzebuje jakiegoś opiekuna, a ty w szczególności.
- Ja!? I kto to mówi. Moje pomysły są tak samo szalone jak Twoje, więc- złe porównanie.
W tym momencie obie rzuciłyśmy się w śmiech... Jesteśmy jak stare małżeństwo. Nigdy się nie kłócimy, jedynie sprzeczamy o jakieś durne sprawy.
- Dobra, koniec. My chyba nigdy się nie ogarniemy.- powiedziała Raksha, wracając do rozmowy - A szczerze mówiąc to nasze pomysły są szalone, ale na równym stopniu.
- No... Wiesz co mam propozycję. Ale normalną w miarę. Chodźmy do...
I  nagle zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go i spojrzałam: Nick... Popatrzyłam chwilę na niego, gdy Raksha powiedziała:
- Odbierz, może to coś ważnego.
- Ahhhhhhh...
Odbierają telefon zaczęłam mówić:
- Tak?
- Masz może czas?
- Nie za bardzo, a co?
- Bo wiesz, mam sprawę i chciałbym się z Tobą spotkać.
- W jakiej sprawie?
- A trzeba mieć sprawę żeby się spotkać? Mamy też propozycję tańca jutro wieczorem, więc pomyślałem, że dzisiaj mały występ nie zaszkodziłby, hm?
- Nie dziś, dzisiaj nie mogę. Na razie.
Rozłączyłam się chowając telefon.
- Toooooo, o czym ja?- spytałam gubiąc wątek wcześniejszej rozmowy
- Miałaś propozycję, żebyśmy poszły doooo... no i nie dokończyłaś
- Aaaaaaa. Tak, tak. Propozycja. Pójdźmy do klubu, trochę się napijemy, pogadamy, zabawimy, co ty na to?
- I to niby nie jest szalony pomysł!?- zapytała z ironią Raksha.
- Nie, oczywiście, że nie.- odpowiedziałam ze 'sztuczną powagą'.
- No to już chodźmy.
*jakiś czas później, kiedy jesteśmy w klubie*
Podeszłyśmy do baru:
- 2 shoty, lekkie na rozgrzewkę.- zawołałam.- Żeby było jasne- ja stawiam.
- No okej, okej, niech Ci będzie.
Nagle podszedł do mnie Nick. Skąd on się tutaj ku*wa wziął!
- Zatańczysz? Klasycznie, jak tańczymy, hm?- zaproponował chłopak.
- Ale skąd ty się tutaj ku*wa wziąłeś!?

<Raksha? Uratujesz mnie od niego, czy popchniesz? XD>

poniedziałek, 14 marca 2016

Od Adama CD Rakshy

- Teraz wszyscy mnie słuchacie! Dla bezpieczeństwa, Lydia zostaje ze mną. Adam, - Raksha spojrzała na mnie. - Hinami i Daniella idą po składniki. Komuś coś nie pasuje?
-Jeśli tylko nie muszę z nią przebywać w jednym pomieszczeniu, to zgoda - wycedziła Lydia.
Westchnąłem, ostatni raz ścisnąłem rękę Rakshy i wstałem, żeby się ubrać. Hinami i Daniella poszły w moje ślady.
-Idziemy - zarządziła Hinami otwierając drzwi.
-No co ty nie powiesz? - mruknąłem wychodząc.
-Raksha... Ma w domu korzeń Pimentu, sprawdzałem - oznajmiłem kiedy byliśmy w lesie. - Ja pójdę po Blekot, bo rośnie najdalej, na bagnach. Daniella, ty pójdziesz po Tojad. Cienkie, drobne liście, sama roślina ma około metra Rośnie wszędzie. Hinami... Zostaje ci Jaskółcze Ziele. Żółte kwiatki. Znajdziesz je na polanie niedaleko. Możemy ruszać?
Kobiety kiwnęły głowami. Po tym każdy z nas zmienił się w wilka, bo tak szybciej jest się przemieszczać.
Ruszyłem w stronę bagien bo liście Blekotu. Blekot, lub, jak kto woli , Lulek czarny to trująca (dla ludzi) roślina o nieprzyjemnym zapachu, w dotyku lepka. Dla wilkołaków ma jednak właściwości przeciwbólowe, a w dużym stężeniu narkotyzujące. Wyrasta do 80 cm i ma duże liście.
Kiedy już byłem na miejscu od razu zauważyłem roślinę. Brudnożółte kwiaty wiaty o kształcie naparstka nie trudno było zobaczyć na bagiennym tle. Chwyciłem je w zęby i puściłem się biegiem do domu.

~*~

-Mam - oznajmiłem wchodząc do środka. Rozejrzałem się dookoła. - Serio, jestem ostatni?
Lydia siedziała na łóżku i gładziła Rakshę po włosach. Hinami siedziała na podłodze pod ścianą zapatrzona gdzieś w pustkę. Daniella podniosła się z krzesła i podeszła do mnie.
-Ale Blekot rośnie, jak to powiedziałeś, aż na bagnach... - rzuciła i dała mi kuksańca w bok.
Odebrałem zioła od dziewczyn i chwyciłem fiolkę leżącą na stole.
-Teraz... Po prostu mi nie przeszkadzajcie - poprosiłem i udałem się do drugiego pokoju, by uwarzyć eliksir.


<Rakshuś? Proszę, oszczędź mi opisywania tego procesu ;-;>

niedziela, 13 marca 2016

Od Ariki CD Evie

Spojrzała na dziewczynę niepewnie. Powinnam? sumie.... jest taka jak ja. A jednak miałam swoje obawy. Tak jak zawsze - oczekuje wszystkiego najgorszego.... ale tak jest najlepiej. Przynajmniej nie spotkam się z niebezpieczeństwem. Ale może tutaj będzie inaczej. Może.
- Jestem żywiołakiem - odpowiedziałam niepewnie, po chwili zastanowienia. Przecież to nic takiego. Wszystko jest w porządku...
- Ja jestem Wojowniczką. Jaki jest twój żywioł? - spytała uprzejmie.
Rany... sporo tych pytań, zwłaszcza, że nie lubię za dużo mówić. Ale również nie znam tu nikogo i w sumie miło byłoby kogoś poznać. Może lepiej byłoby sobie pójść? Zaszyć się w cieniu, tak jak zawsze?
Nie.... nie mogę. Zawsze chciałam kogoś poznać, a teraz mam szansę. Mam nadzieję tylko, że nie okaże się to dla mnie bardzo złą decyzją... tak jak zawsze w przeszłości....
- Ogień - odpowiedziałam krótko.
- Naprawdę? Mogłabyś coś podpalić?
- Nie! - odpowiedziałam szybko. Może zbyt gwałtownie.
- Spokojnie. Tak tylko pytam.
- Przepraszam. - nie powinnam tak wybuchać, skarciłam się w myślach - po prostu.... mam kłopot z moim żywiołem.
- Jaki?
- To....nic wielkiego - odpowiadam wymijająco.
- Co tutaj robisz? - zadała kolejne pytanie. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że człowiek może mieć ich aż tyle. Ale mimo tego uśmiechnęłam się lekko mimo woli.
- Ja.... chciałam trochę pobyć sama - odpowiedziałam
- To może ja....
- Jeżeli chcesz, możesz zostać - przerwałam jej. Trochę niepewnie.
Wzięłam kilka głębszych oddechów. Powinnam być chyba trochę bardziej spokojniejsza. Ale od kilku miesięcy z nikim nie rozmawiałam. Wcześniej z nikim się nie znałam, jedynym moim towarzystwem byli rodzice.

< Evie ? >

sobota, 12 marca 2016

Nick Carter

Nick Carter

  PRZEGRYWAJĄ CI,
KTÓRZY NAWET NIE PRÓBOWALI WALCZYĆ


|| Imię i nazwisko ||
 Nick Carter
|| Pseudonim ||
 Joker | Red
|| Płeć ||
 Mężczyzna
|| Wiek ||
 22 lata
|| Urodziny ||
 8 maja
|| Orientacja ||
 Hetero
|| Historia ||
 Wychowywał się w przeciętnej rodzinie. Od dziecka zna się z Daniellą. Mając 10lat odkrył swój pierwszy żywioł- światłość. Stało się to, gdy obronił pewnego konia, którego kłusownik złapał w sidła. Kiedy łowca zwierzyny, chciał ją dobić do końca, Nick podbiegając do niego 'wypuścił' z rąk strumień światła, który powalił mężczyznę na ziemię. Od tamtej pory Asun- bo tak nazwał swego rumaka -jest jego nieodłącznym towarzyszem. Kiedy miał 14 lat, jego ojciec zmarł podczas polowania w lesie. Nick był wtedy razem z nim. Niestety mimo natychmiastowej pomocy medycznej mężczyzna zmarł, gdyż został zatruty przez nadzwyczajnego Kitsune. Chłopak bardzo przeżył jego śmierć, ponieważ byli ze sobą mocno związani. Dalej wychowywała go matka z pomocą starszego brata- Lucas'a. Zmarła podczas walki z innymi wilkołakami. Nick broniąc ją odkrył swój kolejny żywioł- ogień. Atakując przeciwników ogień 'sam z siebie wyszedł z niego'. Od tamtej pory Nick jest konsekwentny, ale sprawiedliwy. Ukończył szkołę podstawową, gimnazjum i prawie liceum medyczne... Dlaczego prawie? Przerwał je. W tym samym czasie co Daniella co było przypadkiem, raczej. Poszedł na studia pedagogiczne. Ukończył je i zaczął pracę w szkole muzycznej. Uczy tam gry na instrumentach i języków obcych.
|| Żywioł ||
 Ogień & światło
|| Hierarchia ||
 Omega
|| Stanowisko ||
 Wojownik
|| Praca ||
 Na co dzień pracuje w szkole muzycznej, gdzie uczy gry na gitarze, skrzypcach, pianinie czy innych instrumentach oraz języków obcych. Dorywczo tańczy ze swoją najlepszą przyjaciółką- Daniellą. Od czasu do czasu udziela prywatnych korepetycji z języka słowackiego, czeskiego, rosyjskiego, angielskiego czy łaciny. Tak, zna wiele, wiele języków.
|| Charakter ||
 Nick jest wyjątkowo cierpliwą osobą co ułatwia mu jego pracę. Ma nerwy ze stali. Potrafi zachować zimną krew w każdej sytuacji. Dla wszystkich jest szczery. Nie do bólu, ale jest. Jeśli ma powiedzieć coś smutnego czy coś co wkurzy drugą osobę, powie to 'delikatnym sposobem'. Zawsze potrafi sobie ułożyć życie. Dostosowuje się do każdej sytuacji. Pomaga wszystkim. Potrafi się poświęcić. Poczucie humoru jest mu dobrze znane. Mimo miłego 'usposobienia' jest konsekwentny i sprawiedliwy dla każdego, bez wyjątków. Zawsze jest otwarty na nowe znajomości, więc zagadują do niego, na pewno zyskasz nowego przyjaciela.
|| Umiejętności ||
 Nick jest nadzwyczajnie zwinny i szybki. Ma też wystarczająco siły. Jego uniki są dokładne i szybkie. Podczas walki zadaje krótki, mocne i zdecydowane ciosy.
|| Broń ||
 Jeśli ma się bić to zrobi to jak prawdziwy facet- bez broni. Uwielbia walkę wręcz. Na wszelki wypadek ma przy sobie sztylet i mały pistolet.
|| Lubi ||
 Pomagać innym
 Muzykę
 Dzieci dla twojej informacji nie jest pedofilem
 Wszelkie sporty
 Zwierzęta
 Długie spacery
 Czytać książki
|| Nie lubi || Owoców morza
 Brutalności i agresji
 Osób chamskich
 Osób zarozumiałych
 Bezradności
 Kokosów
|| Boi się ||
 Nick boi się jedynie utraty najbliższych. Przywiązuje się do swoich przyjaciół i ich utrata mocno go boli.
|| Zainteresowania ||
 Taniec
 Gra na gitarze, pianinie czy innych instrumentach
 Pływanie WOPR
 Różnego rodzaju sztuki walki
 Jazda konna
|| Rodzina ||
 † Matka Lily †
 † Ojciec David †
 ~Brat Lucas 24 lata~
 ~Siostra Alice 14 lat~
|| Zauroczenie ||
 No jest ktoś taki...
|| Partner ||
 Brak
|| Ex ||
 Brak
|| Potomstwo ||
 Jeszcze brak
|| Głos ||
 Nathan Sykes
|| Inne ||
 Pali papierosy, co wielu dziwi.
 Komponuje własne piosenki układając tekst i nuty.
|| Skargi/Pochwały ||
 0/0
|| Kontakt ||
 Howrse: Rinkachi