-Nie będę ci gotować - oznajmiła wchodząc mi w pół słowa.
-Wiem, przecież. Ale zawsze pozostaje lodówka.
Po tych słowach trąciłem kobietę w ramię i podszedłem do drzwi.
-Nie mam w czym spać, chodzę w tych samych ciuchach od dwóch dni, a ty mnie raczej nie poratujesz.
Nacisnąłem klamkę i wyszedłem na zewnątrz. Robiło się ciemno, fajnie.
Ruszyłem w stronę mojego domu. Aż tak daleko znowu nie było, jakiś kilometr.
Gdy już tam byłem, otworzyłem szafę, chwyciłem to, co było mi potrzebne: szczoteczkę do zębów, ubranie i piżamę. Wszystkie te rzeczy wrzuciłem do torby, którą przewiesiłem przez ramię i wyszedłem z mojego miejsca zamieszkania.
~*~
-Wejście smoka - powiedziałem wchodząc do domu Rakshy.
-Raczej jaszczurki... - mruknęła nie podnosząc wzroku znad książki.
Usiadłem obok niej na kanapie. Kobieta spojrzała na mnie. Co, o co znowu chodzi? Chociaż... To nie był taki sam wzrok jak zawsze. Zwykle patrzyła na mnie ze złością, rozbawieniem albo, to mój ulubiony wzrok, mówiący "co ty odpier*alasz?". To nie był żaden nich. Niepokojące.
<Raksha? O co chodzi, deklu? XDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz