Poszli, wyszli... A ja z każdą chwilą czuję się coraz gorzej.
Zostałam sama z Lydią, która jakby nigdy nic położyła się na dywanie i postanowiła udawać wieloryba. Czasami zastanawiam się, z kim ja się przyjaźnię. Nikt w gronie moich znajomych nie jest normalny. Weźmy na przykład taką Lydię, niby ma dwadzieścia trzy lata. Niby jest już dorosła. Niby sama na siebie zarabia. I nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że ma pierdo*ca. To jest smutne.
Tak wpatrując się w moją przyjaciółkę, odkryłam kolejny sens tego świata.
"Nigdy nie wiesz, kiedy zostaniesz wielorybem
- Raksha Kimura 2016"
Moja przepowiednia została sprawdzona na Lydii, i co? No co... Jest wielorybem, tego nie da się ukryć.
- Żyjesz? - spytałam, czołgając się na krawędź łóżka, by lepiej ją zauważyć.
- Spełniam swoje życiowe powołanie, precz! - machnęła na mnie ręka i poturlała się do grzejnika - osz kurczak, jak ciepło.
Odpowiedziałam jej na to tylko jednym:
Zwymiotowałam na dywan.
Zaraz potem zemdlałam.
Coś tam gdzieś tam później tam... ;-;
Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy Adam oświadczył, by mu nie przeszkadzać. Pierwsza zauważyła to Lydia, która z żalem w oczach ściągnęła ze mnie kołdrę, podwinęła mi koszulkę, by mogła obejrzeć mój brzuch i zerwała z niego bandaż. Hinami i Daniella spojrzały na nią jak na debila i po chwili swój wzrok skierowały na mój brzuch. Sądząc po ich minach, było źle.
Nie było źle, było fatalnie.
Krew zastąpiła czarna maź, można powiedzieć, że była to czarna krew.
- Dziewczyny, ona nam tu umiera - powiedziała Lydia ze łzami w oczach.
- Skąd ty możesz wiedzieć?! - krzyknęła na nią Bura i spojrzała na nią piorunującym wzrokiem.
- Moja babka tak umarła! - warknęła Lydia, już nie powstrzymując łez.
- Ile jej zostało? - spytała Dan, łapiąc mnie za rękę.
- Jakieś dwie godziny, za niedługo nawet ten wasz "Orkan" nie pomoże. Idę do Adam'a. - oznajmiła Lydia, wychodząc z pokoju.
< Adaś? ;-; Napisałam to w dziesięć minut XD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz