Czytałem książkę, gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
-Raksha?
Nie usłyszałem odpowiedzi, zaniepokoiło mnie to.
-Raksha? - powtórzyłem oglądając się za siebie.
Wtedy ją zobaczyłem. Leżała na podłodze w kałuży krwi.
-Raksha! - krzyknąłem podbiegając do niej.
Uklęknąłem obok kobiety. Chyba była nieprzytomna.
-Raksha, ku*wa, obudź się... - jęknąłem potrząsając nią.
Podniosłem ją i położyłem na łóżku. Zdjąłem jej koszulkę. Na pewno będzie zła. Ale teraz mogłem zobaczyć, że chyba nic poważniejszego się jej nie stało. Owszem, miała ranę na brzuchu, ale nie tak bardzo głęboką. Miała z pięć centymetrów głębokości.
Na pogotowie nie mogłem zadzwonić, lekarze by się dowiedzieli o likantropii, na przykład, nasze źrenice reagują inaczej, niż ludzkie.
Poszedłem do łazienki po wodę utlenioną i coś przeciwbólowego. Ranę trzeba oczyścić, żeby nie wdało się zakażenie, czy coś... No co?! Nie jestem w tym najlepszy!
-Trochę poszczypie - powiedziałem cicho przyciskając gazę nasączoną wodą utlenioną do rany Rakshy, jednak odpowiedział mi tylko jej jęk. - Spokojnie, już koniec - zacisnąłem zęby.
Podniosłem dziewczynę do pozycji siedzącej, by zabandażować ranę na brzuchu, lecz wtedy zobaczyłem, że ma drugą - na łopatce. Oczyściłem to miejsce, obwinąłem opatrunkiem oba zranienia i dałem dwie tabletki przeciwbólowe, po czym znów położyłem Rakshę do łóżka.
-Przepraszam - powiedziałem z zaciśniętym gardłem.
Za co? Za to, że z nią nie poszedłem? Za to, że ją zaatakowali, a ja spokojnie siedziałem w je domu? Za to, że teraz nawet nie umiałem jej pomóc?
Westchnąłem i popatrzyłem na nią. Nie wiem, co robić.
~*~
-Adam? - wyrwał mnie z zamyślenia słaby głos.
Siedziałem na krześle w sypialni Rakshy. Ile minęło? Dwie godziny, może trzy. Przez cały ten czas nie spuszczałem z niej oczu.
Zerwałem się z krzesła i uklęknąłem przy łóżku dziewczyny.
-Raksha - powiedziałem uśmiechając się smutno.
Nachyliłem się do niej i... pocałowałem ją w czoło. Przyjemne ciepło rozlało mi się po całym ciele.
-Jak się czujesz?
<Rashuniuuu, jak tam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz