Pierwsze co poczułam to ból brzucha. Syknęłam i przeturlałam się, jak myślałam, na drugi bok, lecz niestety znowu spadłam na podłogę.
- Szlag - mruknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na kanapę, gdzie aktualnie spał Adam... Hmm... Czyli to na nim leżałam.
Wspomnienia wróciły do mojej głowy jak grom z jasnego nieba. Ooo cho*a. Pamiętam to wszystko za bardzo dokładnie.
Przybliżyłam się o mężczyzny. Z tym korektorem o wiele gorzej wygląda niż wcześniej. Wstałam więc i pobiegłam do łazienki po waciki i płyn do demakijażu. Wracając do salonu, potknęłam się o róg dywanu i upadłam na ziemię. Teraz Adam na pewno się obudził.
Spojrzałam na niego, a jednak się myliłam... spał.
Wzięłam przyniesione przedmioty i przeczołgałam się do kanapy. Nalałam na wacik trochę płynu i zaczęłam wycierać jego twarz. Po skończonym zabiegu uśmiechnęłam się sama do siebie. Raksha ma zaciesz, nowość!
Pozwolę mu spać.
Podniosłam się na nogi i podeszłam do półki z książkami. Wzięłam pierwszą lepszą z brzegu. Padło akurat na "Wyścig Śmierci" Maggie Stiefvater. Usiadłam na podłodze przed telewizorem i zaczęłam czytać...
Kilka godzin później Śpiąca królewna się budzi... ;-;
Strona 316, nie ma to, jak czytać bez przerwy. Oczy mnie już bolą.
Odłożyłam książkę na stół i usłyszałam skrzypienie. Odwróciłam się w stronę kanapy i kogo zobaczyłam?! No... to chyba oczywiste. Adam się obudził.
- Witaj śpiąca królewno, jak się spało? - spytałam, podchodząc do kanapy i usadowiwszy się obok niego, klepnęłam go parę razy po brzuchu, ziewając przeciągle.
- Nawet, nawet... - uśmiechnął się - obudziłem się wcześniej niż ty.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Podglądałeś mnie śmieciu! - wstałam i walnęłam go poduszką, którą miałam pod ręką.
- Cieszę się, że powstrzymałem się od śmiechu, kiedy wypie*yłaś się na środku pokoju.
- Już nie jesteśmy przyjaciółmi! - warknęłam, obracając się do niego plecami.
- A kim teraz będziemy? - spytał, przechylając głowę tak, by widzieć moją twarz.
Uśmiechnęłam się pod nosem i podałam mu książkę, którą podniosłam ze stołu.
- "Wyścig Śmierci" - przeczytał tytuł - będziemy się ścigać? - odłożył książkę na podłogę i tam też usiadł, wpatrując się we mnie i oczekując jednocześnie na odpowiedź.
Ja nic nie mówiąc, podeszłam do barku, skąd wyciągnęłam dwie butelki wina i dwa kieliszki. Odwróciłam się do niego przodem i pokazałam, to co miałam w rękach. Widać było, że nie za bardzo mu się to podobało.
Usiadłam naprzeciwko Adam'a i ustawiłam pomiędzy nami kieliszki. Jedno wino płożyłam na kanapę, a drugie otworzyłam, nalewając nam po równo.
Zostało tylko pół butelki...
Już trochę pijana... No dobra, trochę bardzo pijana położyłam woja głowę na kanapie.
- Raksha, przestań już - Adam złapał mnie za rękę - odłóż ten kieliszek.
Spojrzałam na niego jak na wariata, lecz później spoważniałam.
- A zrobisz coś dla mnie? - spytałam, podnosząc naczynie do moich ust. I już miałam wziąć łyka, gdy ponownie złapał mnie za rękę.
- Co mam zrobić?
Odłożyłam kieliszek na podłogę.
- Posłużyć mi za kaloryfer i położyć się obok mnie w łóżku.
- Ugh... Rak...
- Nie to nie, spie*laj - warknęłam i wstałam z zamiarem pójścia do sypialni. Niestety jak to ja, zawsze muszę sobie coś zrobić. W tym przypadku źle stanęłam nogą i teraz bardzooo boli. - Szlag!
Jako że mój organizm jest osłabiony... A dobra, pie*le. Nie potrzebuję pomocy Adam'a.
Ledwo stojąc na nogach, poszłam do mojego zacisza. Ból był jednak za mocy, więc w połowie drogi się poddałam i opadłam na ziemię.
- Wyglądasz jak dżdżownica.
Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam (i tu będzie niespodzianka) Adam'a! Nowość, prawda? Ugh, co ja pier*e.
- Zanieś mnieeeeeeeeeeeee! - podniosłam ręce do góry, nawet się nie spodziewałam, że go o to poproszę. Czuję się jak mały bachor.
On jak gdyby nigdy nic westchnął i wziął mnie na ręce w stylu "panny młodej". Położył mnie na łóżku. Ja natomiast od razu podniosłam się do pozycji siedzącej. A Adam usiadł przede mną na podłodze.
Popatrzyłam mu w oczy, znowu to samo uczucie... Nie mogłam się powstrzymać i pod wpływem impulsu wpiłam się w jego wargi. Czułam, że był zaskoczony moim zachowaniem, ale oddał pocałunek. Nawet jeszcze lepiej, on go pogłębił. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, przez co jęknęłam mu w usta. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, tak, jakby się bał, że mu ucieknę. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam tchu.
- Co my robimy? - spytałam, ciężko dysząc.
< Adaaaaam? No ja już takie rzeczy lepiej opisuję, Ciołeczku >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz