Kiwnął głową i ścisnął mnie za rękę.
- Przecież nie mogę pójść. Nie mogę cię zostawić. Znowu. - dodał.
- Poradzę sobie... - szepnęłam, wlepiając wzrok w podłogę.
- Nie. I sama doskonale o tym wiesz. Zostałaś otruta, zrozum, a przy tym wymiękają nawet najlepsi.
Westchnęłam i wstałam z łóżka. Adam patrzył na mnie jak na idiotkę. No co? Jeszcze mogę chodzić, więc nie jest tak źle.
Podeszłam do mojej kurki, z której wyciągnęłam telefon. A napiszę do paru osób, skoro Adamowi to tak przeszkadza... Tylko zastanawiam się... Czy Lydia i Hinami się nie zagryzą. Wiem, jak się nienawidzą, od ostatniego spotkania, na którym Hinamiś zaczęła obrażać Lydię. Ehh... Trudno, będą musiały wytrzymać... Jaka ja jestem zua...
Wybierając numer do Danielli, znowu miałam mdłości. Zatkałam usta ręką i pobiegłam do łazienki... i wiadomo co było dalej. Za mną przybiegł Adam, przytrzymał mi włosy. Telefon położyłam na podłodze.
Gdy skończyłam, wypłukałam usta wodą i zabrałam telefon z podłogi.
Trójka wspaniałych Alph jest już na miejscu...
Leżałam na łóżku, obserwując trzy kobiety. Adam siedział obok mnie, od samego początku nie spodobał mu się pomysł sprowadzenia tu tych trzech wilczyc.
Lydia wyglądała na zmartwiona tą sytuacją.
Hinami stała wku*ona pomiędzy nimi.
Daniella... chyba rozmawiała w myślach sama ze sobą... Nie ważne.
- Zaraz jej urwę łeb - wysyczała przez zęby Bura, wpatrując się w Lydię.
Dan otrząsnęła się z transu i zaczęła obserwować zaistniałą sytuację.
- Nie umiesz usiedzieć cicho?! - warknęła Lydia odwracając się w jej stronę.
- SPOKÓJ! - ryknęłam, uderzając pięścią w kołdrę.
Zamilkły.
- Teraz wszyscy mnie słuchacie! Dla bezpieczeństwa, Lydia zostaje ze mną. Adam, - spojrzałam na mężczyznę - Hinami i Daniella idą po składniki. Komuś coś nie pasuje?
< Adam? ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz