Zerknęłam na Rakshę. Siedziała przy barze.- Zostaw mnie w spokoju nie mam czasu!- warknęłam na chłopaka- Są sprawy ważne i ważniejsze. Dzisiaj, teraz, w tej chwili ważniejsza jest dla mnie inna osoba, na pewno nie ty.
Kiedy odwróciłam się i chciałam wrócić do Rakshy Nick złapał mnie za rękę.
- Zostań. Wiem, że chcesz...
Kiedy zbliżyliśmy się do siebie, zrozumiałam już całe zajście. Był pijany. Dość niemożliwe, a jednak... Trzeba się nim zająć... Mieszka niedaleko, to mogę mu pomóc. Nawet muszę... To będzie tylko chwilka.
- Dobra. Teraz słuchaj mnie kochany uważnie... Nie będziesz dzisiaj więcej pił i grzecznie wrócisz do domu, a ja Ci w tym pomogę, stoi?
- Jaaaa-sne.
Przewróciłam oczami i złapałam chłopaka. Wyszliśmy z klubu i przeszliśmy kawałek ulicy. Już po kilku uliczkach byliśmy przed mieszkaniem Nick'a. Zaczęłam szukać w jego kieszeniach kluczy. Kiedy w końcu znalazłam otworzyłam dom i zaprowadziłam go do sypialni, rzucając nim na łóżko. Nie mogło go to boleć, miał 'spory lek przeciwbólowy'. Wyszłam z mieszkania i jak najszybciej udałam się do Rakshy. Kiedy wróciłam do klubu i podeszłam do baru po shotach zostały tylko kieliszki, a Rakshy nie było.
- Hej, gdzie jest ta dziewczyna co ze mną przyszła?- zapytałam barmana.
- Wypiła drinki i wyszła.
- Aha, dzięki...
Świetnie. Teraz jej szukaj... Wyszłam z klubu i zaczęłam myśleć co zrobić. Wiem! Wyjęłam telefon i od razu wykręciłam numer do Rakshy. Nie odbierała. Zaczęłam się niepokoić, choć to w jej stylu. Kiedy miałam już odejść od klubu, na drzewie obok zauważyłam czarną chustę. Należała Rakshy. Zdjęłam ją. Mając ciągły dostęp do zapachu, tropiłam dziewczynę. Ciągle coś mi nie pasowało, bo było też czuć inny, nieznajomy mi zapach. W pewnym momencie trop urwał się. Stałam wtedy przed starym, opuszczonym magazynem, na granicach miasta. Po cichaczu weszłam do środka. Cały czas się rozglądałam, ale nie widziałam Rakshy. Ku mojemu zdziwieniu, budynek wewnątrz, wyglądał całkowicie inaczej niż zewnątrz. Na wierzchu był stary, pordzewiały itp. W środku, był wystrojony, niczym luksusowe mieszkanie... Wtedy ktoś za mną zaczął się zbliżać. Odwróciłam się i chciałam kopnąć napastnika, gdy ten uderzył mnie w brzuch. Już nie mogłam dalej być cicho i zajęczałam, niestety głośno. To był straszny, przeszywający ból. I to nie chodziło, o to, że chłopak zadał cios z taką mocą... Cóż. Kiedy chciałam uciec, na moje nogi, ręce i szyję zostały zarzucone liny. Zaczęłam się szarpać. To jedynie pogarszało sprawę, więc odpuściłam, bo już ledwo łapałam oddech. Zaprowadzono mnie do centrum magazynu gdzie była Raksha i jakiś starszy facet. Byłam już tak wkurzona, że moja moc wzrosła i rozerwałam liny. Zatoczyłam płomienny krąg w którym znajdowałam się ja, Raksha i ten typ. Nie byłam sobą. Byłam wściekłą bestią. Wściekłą i wku*wioną. Wtedy moje żywioły panowały nade mną, nie ja nad nimi. Zaczęłam walkę z mężczyzną, a w między czasie podeszłam do Rakshy i odwiązałam jej ręce. W pewnym momencie moje włosy stały się czerwone i płonęły. Nigdy nie spotkało mnie coś podobnego. Walka była wyrównana, jednak w pewnym momencie mężczyzna zaczął mieć przewagę...
<Raksha? >.< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz