-Oj, Rakshuś, już się nie złość - powiedziałem i objąłem dziewczynę ramieniem, jednak ona mnie odepchnęła.
-Spi*przaj!
Skrzyżowałem ręce na piersi.
-Okej, okej, masz mnie. Przepraszam. Już dobrze?
Raksha nic nie powiedziała, jednak widziałem, jak uśmiecha się pod nosem.
-No weź! - obruszyłem się, zmarszczyłem brwi i w geście protestu tupnąłem nogą, tak, jak to robią małe dziewczynki. Wtedy już nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
-Kiedyś ci dowalę - rzekła dalej się śmiejąc.
-Tylko na to czekam. Dasz się zaprosić na kawę?
Widać było, że się zastanawia, ale po chwili kiwnęła głową. Włożyłem ręce w kieszenie. Ludzkim dzieciom rodzice powtarzają "Nie rób tego w towarzystwie, tak nie wypada!"... Ale co mnie to?
Jakiś czas później...
Weszliśmy do kawiarni Esmouth. Po drodze rozmawialiśmy o różnych rzeczach - w końcu naprawdę dawno się nie widzieliśmy. A Raksha... Raksha się zmieniła. Wydoroślała, i w ogóle. W sumie to nie ma znaczenia. Ale stop, to nie jakiś pamiętniczek, mam tutaj opowiadać historię! Na czym skończyłem? Aha...
Gdy tylko wszedłem do lokalu poczułem charakterystyczny odór.
Łowca.
Nachyliłem się do Rakshy i uśmiechnąłem się lekko, żeby nikt nic nie podejrzewał.
-Postaraj się zachowywać naturalnie. Albo, jeśli chcesz... To możemy iść gdzie indziej. - szepnąłem.
<Raksha? Co robimy? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz