-Na pewno? Przecież... - urwał. - Okej. Okej! Załapałem. Nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Rozumiem. Mogłaś to powiedzieć wprost. Dzięki za wspólnie spędzony czas.
Patrzyłam jeszcze jak wzbija się w powietrze, później spuściłam głowę w dół, nie powiem, zabolały mnie te słowa... Raksha! Dość! Obiecałaś sobie, że będziesz silna, to taka masz być! Nie możesz sobie pozwolić na chwile słabości... To nie w twoim stylu.
Wzięłam głęboki wdech i przyśpieszyłam kroku, chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu. W między czasie coś mnie walnęło w twarz. To była kartka, pomięta karta, z której ktoś zrobił ptaka origami. Adam...
"Jak zmienisz zdanie, to wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Cioto."
Szybko przeczytałam to, co było zawartością kartki i włożyłam ją do kieszeni swojego płaszcza. Teraz tym bardziej chciałam znaleźć się w domu...
****
Zamykając drzwi od mieszkania oparłam się na nich i zsunęłam w dół, odchyliłam głowę do tyłu i wzięłam kilka wdechów...
Podnosząc się z ziemi wyciągnęłam kartkę, którą miałam cały czas w kieszeni płaszcza. Przeczytałam jej treść z jakieś pięćdziesiąt razy jak nie więcej. Zdjęłam płaszcz i położyłam go na fotelu, sama usiadłam na sofie z kartką w ręku.
Nie... muszę się napić...
Szybko poderwałam się z miejsca i podeszłam do barku. Wzięłam stamtąd kieliszek i wino półsłodkie. Może i to dla mnie jest mdłe, ale alkohol działa tak samo jak u normalnego człowieka. Otworzyłam butelkę i nalałam szkarłatnej cieczy do szklanego naczynia (ten opis .0.). Usiadłam z powrotem na sofie, tym razem z kieliszkiem w ręku zamiast kartki. Zdejmując buty podwinęłam kolana pod brodę. Włączyłam telewizję i co chwile zmieniałam kanały, upijając po kilka łyków wina.
I teraz to pytanie: Czy Adam był dla mnie kimś ważnym?
Był...
Przyjacielem
Których mam tylko dwóch
Z żadnym się nie widziałam przez długi kawał czasu... Zostali mi tylko oni.
Poczułam jak na moim policzku spływa łza, pierwszy raz od kilku wieków ją uroniłam. Pozwoliłam sobie na słabość.
Wstałam z sofy jak poparzona, wybiegłam z mieszkania boso, nie zamknęłam drzwi na klucz. Ale to w tej chwili mnie najmniej obchodziło, chciałam się z nim pogodzić.
Wbiegłam do lasu i próbowałam wywęszyć jego zapach. Biegłam przed siebie i czułam jak moje policzki coraz bardziej zalewają się łzami.
W końcu trafiłam nad jezioro, zatrzymałam się. Tu jest Adam...
- Adam - szepnęłam po czym upadłam na ziemię i zaczęłam ryczeć...
<Adam? Ratuj sytuację, Raksha ma depresję XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz