Kolejny kamień wylądował na dnie jeziora.
Plum.
Czekam już od jakiegoś czasu. Jeszcze dziesięć minut i wracam.
Plum.
Zaczął prószyć śnieg, ale ja nie odczuwam zimna.
Plum.
Coś za mną zaszeleściło.
-Adam - powiedziała cicho Raksha, a potem usłyszałem tylko łupnięcie.
Od razu się odwróciłem i zobaczyłem ją leżącą na ziemi. Płakała.
Poderwałem się i podbiegłem do kobiety. Chwyciłem ją za ramiona i podniosłem. Następnie posadziłem ją obok siebie na powalonym drzewie. Raksha oparła głowę na moim ramieniu, co mnie mocno zdziwiło, zresztą jak cała zaistniała sytuacja, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Objąłem ją tylko ramieniem a drugą ręką zacząłem ją gładzić po głowie.
-Co się stało? - zapytałem patrząc na księżyc.

Ona jednak nie odpowiedziała. Nie wiem, czy nie słyszała, czy po prostu nie chciała tego zrobić. Widocznie miała ku temu powody.
Przymknąłem oczy i poprawiłem się na pniu.
<Raksha? JA PO PROSTU NIE MOGĘ, JAK MOGŁAŚ MNIE ZOSTAWIĆ Z CZYMŚ TAKIM>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz