piątek, 5 lutego 2016

Od Mary

Przed chwilą wróciłam z miasta. Siedziałam teraz na starej kanapie, w małym domku w lesie. Jeden z czarnych kosmyków opadł mi na twarz. Jestem padnięta po całym dniu załatwiania spraw na mieście. Teraz mam czas dla siebie. Mogę odpocząć, albo zrobić coś pożytecznego. Nie lubię zachowywać się jak leń więc chwytam jedną z książek stojących na półce i zarzucam na siebie zieloną, skórzaną kurtkę. Wieczór za jakieś dwie godziny, posiedzę trochę na zewnątrz. Usiadłam wygodnie na jakimś kamieniu gapiąc się na jedną z wielu tutejszych łąk. Otworzyłam książkę. Była zatytułowana "Lśniący blask". Jakby nikt nie wiedział, że blask jest lśniący! Dobrze, że to przeczytałam, bo żyłabym dalej w takiej niewiedzy.
 ***
Przerzuciłam stronę dalej i zaczęłam czytać. Ogólnie lubię to robić, ale ta fabuła była nużąca. Niczym na niektórych lekcjach w gimnazjum. Hm, ale to już miałam za sobą, właściwie to całkiem dobrze. Jak mogłabym tęsknić za czymś co w aktualnej chwili, w czasie teraźniejszym nic mi nie daje?
Zaczęłam czytać jeden z dialogów w książce.
”-A czy pan rozważał wyrzucenie jej stąd?
-Jakże bym mógł, prędzej twa wszędobylska maszyna do produkcji łajna stąd zniknie”
-Serio? Czy ja byłam pijana kiedy to kupiłam w księgarni?- skomentowałam na głos- To nie jest śmieszne. Czy autor myślał, że „ wszędobylska maszyna do produkcji łajna” to dobry synonim do tyłka? Na prawdę? Very fun. Ostatni raz się tak śmiałam jak spadałam ze schodów.
Gdy tylko skończyłam cisnęłam książką do tyłu. Sfrustrowana spojrzałam na słońce, które było coraz niżej.
-Następnym razem nie słucham niczyich opinii o książce!- mówiąc to wstałam i chciałam podnieść książkę, która powinna leżeć kilka metrów ode mnie. Po przeszukaniu terenu oznajmiłam sobie sama sobie, że jej nie ma. Ale jak tak po prostu mogła zniknąć?! Nie do wiary.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz