sobota, 6 lutego 2016

Od Muryo cd. Lydii

-Co ty wyprawiasz! powiedziała podenerwowana kobieta
-Przestań podskakiwać nędzna larwo. Cuchniesz na kilometr!- przewróciłem oczami (tak, tak, raczej okiem, bo maskę i opaskę na gębie mam, ale pomińmy, czytaj dalej...)
-Wypraszam sobie!- spojrzałem na nią. Najwyraźniej próbowała się z tego jakoś wymigać- Zniszczyłeś mi zakupy!
-Niedawno jadłaś, a w końcu możesz sobie coś upolować.- powiedziałem spokojnym tonem. Jej ręka lekko zadrżała. Szybko zareagowałem i rzucając w jej stronę mały sztylet sprawiłem, że się uchyliła, ale do narzędzia przymocowana była nitka. Zaplatała rękę kobiety. Ta została pociągnięta w stronę ściany z muru. Przytulny zaułek z kilkoma kubłami na śmieci. Gdy tylko się zbliżyłem "nowa znajoma" wyciągnęła mały nożyk rozcinając sznurek i skacząc w moją stronę. Odchyliłem się kilka razy. Za którymś poczułem ból. Moja rana nadal nie została opatrzona.
-Masz zapał i nie używasz żadnych fajerwerków. Wojownik. - skomentowałem
-Jak miło, że znowu chcesz mi utrudnić życie jak przedtem.
-Utrudnić? To ty wywodzisz się z rasy zabójców matek i dzieci.- syknąłem w jej stronę.
Minęła mnie i pobiegła w stronę ulicy. Bez wilczej postaci jestem ją w stanie prześcignąć, jakoś dam rade. Dorwała się do torebki. Po chwili wyciągnęła z niej broń
-Myślałem, że teraz tylko kobiety w Niemczech noszą przy sobie broń. Ale ty to normalnie mogłabyś je uczyć jak bronić się przed obcymi.- skomentowałem kiedy wyjęła siekierkę. W torebce kobiety to jednak zmieści się wszystko.
Wykorzystując sytuację ułożyłem runę i już mogłem się uzdrowić. Rana przestała boleć i prawie zniknęła. Szkoda, że nie dałem rady zrobić tego wcześniej.
Kobieta podbiegła w moją stronę. Odskoczyłem w tył, a ona podążyła za mną. Stanąłem pod murem i nie ruszałem się. Wtedy po raz kolejny naskoczyła z zamachem.  Zdążyłem pojawić się za nią.
-Trochę szybciej.- powiedziałem, gdy jej siekiera wbiła się w ścianę.
-Trochę uważniej.- zaatakowała mnie nożem.
Odbiłem atak i z siłą zamachnąłem się w jej stronę. Coś chwyciło moją dłoń.
Prawą ręką z kieszeni mężczyzna wyjął pistolet.
-Wybacz, ale jeden Łowca tu wystarczy- powiedziałem gniewnie. Ten odsunął mnie od mojego celu. Nie protestowałem za bardzo. Walczyć chciałem tylko dlatego, że tacy jak ona zbili moją matkę.
-Ja jednak jestem przydatny. -powiedział. Gdy tylko spojrzałem dookoła nie widziałem już kobiety. Widocznie nie marzył jej się pojedynek z uzbrojonymi Łowcami. Zapewne tez była zmęczona. Zakapturzona postać zrzuciła kapuzę z głowy.
-Po cholerę to robisz?!
-Nie powinienem ci przerywać, ale uwierz M. po jakiego chuja ci to? I tak takich jest mało. Jeden z kilku
-Wyrzutków?- dokończyłem za niego
-Nie będę komentował, wolę siedzieć w szkole. Znasz mój stosunek do tego, nie miałbyś żadnej korzyści w jej śmierci.
-I tak nie przyznam ci racji. Jaka mnie znalazłeś?
-Dym o siarczystym zapachu. Akurat robiłem zwiad.
-Kurwa. Dobra, wracajmy- powiedziałem do mężczyzny


Lydia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz