wtorek, 9 lutego 2016

Od Evie

Znów to samo. Siedziałam na krześle w moim dawnym mieszkaniu i ten głos.
- To twoja wina, że się rozwiedli! Tylko twoja! To ty jesteś winna!- powtarzał ten ochrypnięty głos.
- N-nie, jak możesz tak mówić! To nie moja wina tylko mojej matki! To nie ja!- krzyknęłam na cały głos przez łzy.
- Tylko twoja wina! To przez ciebie!- krzyczał głos.
A jednej chwili otworzyłam oczy i podniosłam gwałtownie swój korpus. Pochyliłam głowę w stronę kołdry i zaczęłam dyszeć, a serce waliło mi jak oszalałe ze stresu. Znów ten koszmar. Ile razy jeszcze coś takiego mi się przyśni? Wcześniej liczyłam je, z ciekawości. Teraz to już straciłam rachubę. Wypuściłam w płuc powietrze tak, ze kołdra zafalowała. Rozejrzałam się po pokoju próbując się uspokoić. Z mojej szafki nocnej wzięłam czarne okulary i założyłam je na nos. Teraz o wiele lepiej oglądać świat. Odrzuciłam kołdrę do ściany po czym wstałam z łóżka i przygotowałam sobie ubranie na dziś. Ubrana ruszyłam w stronę łazienki i zaczęłam poranną toaletę którą skończyłam na uczesaniu włosów. Weszłam do kuchni i przygotowałam sobie płatki z mlekiem. Poranek jak poranek. Jednak byłam ciągle zmęczona tym koszmarem. Nie mam już siły na niego. Po udanym posiłku włożyłam naczynia do zlewu i udałam się po swoją czarną torbę z białą gwiazdą i księżycem. Leżała spakowana przy komodzie więc chwyciłam ją szybko w rękę i poszłam do holu. Upewniłam się czy wszystko mam. Kiedy byłam pewna założyłam kurtkę oraz buty, z chowałam do kieszeni telefon do którego podłączone było słuchawki, a one same były w moich uszach i dawały mi rozkosz słuchania muzyki. Założyłam torbę na ramię po czym wzięłam kluczę. Wyszłam z mieszkania i zamknęłam je, a później wyszłam z mojego domu. Zamknęłam jeszcze furtkę za sobą i już klucze potrzebne mi nie były więc ulokowałam je w mojej torbie. Schowałam ręce do kieszeń i powoli krocząc ruszyłam w kierunku klubu w którym pracuję. Poprzez muzykę w moich słuchawkach chciałam zapomnieć o koszmarze, ale dziś jakoś ciągle wracał mi do głowy. Westchnęła i postanowiłam ponucić sobie piosenki które obecnie leciały.
Po pewnym czasie dotarłam do Klubu Chmura. Ponieważ zacząć wiać zimny wiatr podbiegłam trochę do drzwi po czym otworzyłam je i ucieszona, że będę mogła się ogrzać zdjęłam kurtkę, wyjęłam słuchawki z uszu i schowałam telefon do torby. Zaczęłam iść w stronę barku. Usiadłam na jednym z krzeseł i przyglądałam się temu co robi barman, mój przyszywany wujek Richard.
- Przyszedł na DJ!- uśmiechną się pogodnie gdy mnie ujrzał siedzącą za ladą.
- Raczej strapiony DJ…- powiedziałam obojętnie i westchnęłam.
- Co tym razem słonko? Co się dzieje? Ktoś ci coś zrobił? Powiedz a go załatwię!- machną pięściami kilak razy w powietrzu czterdziesto dwu latek dla żaru po czym się zaśmiał.
- Nie, nikt mi nic nie zrobił. Raczej ja sobie…- rzekłam i odwróciłam wzrok w stronę kolorowego parkietu który jeszcze nie działał bo gości nie było.
- Znów ten sam koszmar?- powiedział zmartwiony Richard. Pokiwałam głową nadal trzymając wzrok z dala od wujka. Mężczyzna pokazał zatroskaną minę po czym wyszedł za lady i przytulił mnie.
- Nie pozwolę na to byś się smuciła. No, dalej! Wkrocz za swoją machinę!- zaśmiał się wujek po czym mnie puścił i pokazał ręką na sprzęt DJ’eja. Pokręciłam przecząco głową. Jakoś nie miałam siły. Wuj uśmiechną się lekko.
- Chyba musisz trochę odpocząć. Wiesz, mam pomysł. Zrób sobie kilak dni przerwy, może nawet tydzień, chyba dobrze ci to zrobi, co?- powiedział.
- Chyba masz rację. Może przejdę się do lasu, zobaczę. Ale chyba muszę trochę spędzić czasu w spokoju. Dzięki, że się zgodziłeś wujku- uśmiechnęłam się tak mało, że prawie nie było widać. Richard popatrzył na mnie ze spokojem po czym wszedł znów za ladę.
- A jak poradzicie sobie z muzyką?- zapytałam jeszcze zanim wyszłam z klubu.
- Od czego jest radio i płyty? No, leć już!- zaśmiał się wuj i wrócił do polerowania szklanek. Zaśmiałam się lekko po czym wyszłam już ubrana z klubu. Szczerze to tylko w ostatni czasie tylko wujek podnosił mnie na duchu. Przez te koszmary miałam złe dni. Niby nic strasznego, ale ja to nadal przeżywam pomimo, że to było dawno. Wróciłam do domu, by odłożyć torbę. Zrobiłam to po czym wyszłam znów z ciepłego miejsca mając tylko telefon i słuchawki przy sobie. Postanowiłam udać się do Puszczy. Zawsze jakiś spokój. Ruszyłam spokojny krokiem w kierunku tego miejsca. Po jakiś czterdziestu minutach nie było już żadnych ludzi przy mnie, więc zaczęłam biec przy okazji myśląc o przemianie w wilka. Po chwili moje nogi się trochę skróciły, a ręce wydłużyły. Głowa przybrała kształt wilka tak samo jak ciało. Po chwili miałam już na sobie sierść, a moje łapy robiły jeszcze większe kroki przy czym zwiększałam prędkość. Po udanym biegu który trwał około godzinę i krótkich postojach dotarłam do wielkiej Puszczy. Pomimo, że trwała zima drzewa tam ciągle miały liście. Choć świergotu ptaków nie dało się słyszeć i było nadal zimno. Stanęłam przed ogromnym drzewem. Ucieszona z dotarcia na miejsce po merdałam lekko ogonem i weszłam w głąb. Powoli stąpałam po ziemi przyglądając się wszystkiemu co popadnie choć znałam to miejsce. Cóż, chyba taki nawyk. Po chwili postanowiłam wrócić do ciała człowieka. Pomyślałam o przemianie i po kilku minutach wyprostowałam się, ciało przyjęło kształt ludzki. Podobnie jak ręce i nogi. Nie minęło dużo czasu, a byłam już człowiekiem ubranym w ludzie rzeczy, a nie w sierść wilka. Włożyłam ręce do kieszeń kurtki i rozglądałam się nadal po Puszczy. Nagle moją uwagę przykuł dźwięk łamanej gałązki. Albo ktoś tu jest w pobliżu, albo to zwierze. Jak to mówią ,,Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”, ale chyba w moim przypadku to się nie sprawdza bo najpewniej jestem już na jakimś setnym stopniu, ale co tam. No i jeszcze się nie zmieniłam i nie mam zamiaru. Dalej moja ciekawość będzie wielka więc i tej sytuacji nie odpuszczę. Spokojnym i ostrożnym krokiem ruszyłam w stronę dźwięku. Uparcie dążyłam w stronę dźwięku. Kolejny odgłos łamania gałązki i znów z tej samej strony. Obok mnie znajdował się jedno z większych drzew, a z jego drugiej strony dochodził odgłos dlatego powoli wychyliłam głowę za jego pień kiedy byłam na skraju. Stał tam ktoś. Szybko cofnęłam głowę i złapałam za rękojeść mojego kukri. Na szczęście mnie chyba nie dostrzegł bo nie dawał żadnych oznak, że mnie widział. Postanowiłam się powoli wycofać i pójść w inną stronę. Nie będę nikomu głowy zawracać. Z resztą nie wiadomo czy to nie jakiś łowca który nie poluje na wilkołaka. Ostrożnie ruszyłam w inną stronę. Jednak ma moje nieszczęście musiałam potknąć się o korzeń. Nie upadłam na ziemie, ale dźwięk uderzenia o korzeń na pewno powędrował do uszu tego kogoś. Tym razem mocniej chwyciłam rękojeść kukri, jednak go jeszcze nie wyciągałam. Z marną nadzieją i tak ruszyłam dalej, tym razem jeszcze bardziej ostrożnie. Ech, cho*era.


<Ktoś będzie miał siłę przeczytać to oto opowiadanie i na nie odpisać? x3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz