-Nie ma mowy! Zmywasz! - oznajmiłem łapiąc Rakshę w talii i zaniosłem ją do kuchni.
Kobieta, śmiejąc się, próbowała się uwolnić, jednak jej próby na nic się zdały. Ale gdy tylko ją puściłem ona pobiegła do łazienki i zamknęła się od środka.
-Rakshuś, i tak cię to nie ominie - powiedziałem spokojnie. - A teraz zachowujesz się doprawdy dziecinnie.
W odpowiedzi usłyszałem nieco stłumiony śmiech dziewczyny.
-Nie, to nie, poczekam.
Po tych słowach usiadłem obok drzwi łazienki i zacząłem po cichu liczyć.
-Dziewięćdziesiąt dziewięć... Sto - skończyłem liczyć i dokładnie w tym momencie drzwi powoli się otworzyły.
-Minuta, czterdzieści sekund. Na więcej nie było cię stać? - powiedziałem wstając.
-Myślałam, że już zdążyłeś zasnąć.
-Że co?! Wypraszam sobie.
Wzburzony wskoczyłem na kanapę i podciągnąłem kolana pod brodę. Próbowałem wyglądać na na maksa obrażonego, ale nie wiem, jak mi to wyszło. Po chwili Raksha siedziała już obok mnie. Przysunęła się trochę bliżej.
-I tak zmywasz.
Uśmiech zniknął z jej twarzy.
<Raksha? Niezbyt ambitne, ale masz XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz